Rok później…
Isabel
Nie
potrafiłam zasnąć. Cały czas się wierciłam w łóżku, próbując znaleźć jakąś
wygodną pozycję, ale za każdym razem, kiedy na chwilę zdrzemnę się to od razu
się budzę. Za jakieś siedem godzin odbędzie się najpiękniejsza chwila w moim
życiu, ponieważ ja i Christian postanowiliśmy się pobrać. Przekręciłam głowę,
chcąc spojrzeć na chłopaka, ale zastałam tylko puste łóżko. Podniosłam się na
łokciach i rozejrzałam się po pokoju, który był oświecony przez blask księżyca,
który dzisiejszej nocy był w pełni.
Wygrzebałam
się z łóżka i stopami zaczęłam szukać moich laczek. Kiedy je już znalazłam,
podeszłam do krzesła i ściągnęłam z niego mój beżowy szlafrok. Zarzuciłam go na
ramiona i wyszłam z pokoju. W domu panowała cisza. Drzwi do pokoju Laury były
lekko uchylone tak samo z drzwiami Frances, ale od środka biło lekkie światło.
Powoli,
na paluszkach podeszłam do drzwi. Oparłam dłonie o nie i zerknęłam przez
szparę. Pierwsze, co ujrzałam to pusty wózek inwalidzki. Naparłam na drzwi
trochę mocniej. To, co zobaczyłam było dla mnie szokiem. Christian, trzymając
naszą córeczkę stał na własnych nogach. Moje kąciki uniosły się do góry.
Oparłam głowę o framugę drzwi i spojrzałam w górę.
-
Dziękuję ci Boże – powiedziałam bezgłośnie.
Spojrzałam znowu na ten piękny obrazek. Mała
Frances usnęła już w ramionach Christiana. Ona jest taka podobna do niego. Ma
również takie czarne włosy i morskie oczy.
-… wiesz
jak bardzo cię kocham – usłyszałam głos Chrisa. Pocałował główkę naszej
córeczki. – Co zrobiłbym bez ciebie i oczywiście twojej mamusi…?
- A co
ja bym zrobiła bez ciebie?
Weszłam
do pokoju i przytuliłam się Christiana. Pocałowałam główkę Frances i spojrzałam
w oczy chłopaka. Widziałam w nich szczęście.
-
Powiedz mi jak…? – nie potrafiłam swoich myśli ująć w słowa.
- Pytasz
się mnie jak to możliwe, że chodzę..? – pokiwałam twierdząco głową, kiedy on
włożył naszą córkę do kołyski. – Od paru tygodni wstawałem w nocy do Fran i
starałem się wstać na własne nogi. Przez dłuższy czas mi nie wychodziło –
wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się do kuchni – ale parę dni temu po raz
pierwszy udało mi się.
- To,
dlaczego mi nie powiedziałeś?
Zapaliłam światło w naszej kuchni. Usiadłam
przy stole i zaczęłam się przyglądać Christianowi. Cały czas nie mogę
przywyknąć do tego, że widzę go na własnych nogach.
-
Chciałem ci zrobić niespodziankę – puścił mi oczko. – No, ale niestety musiałaś
obudzić się szybciej…
- Nie
potrafiłam zasnąć…
-
Denerwujesz się? – uniósł kąciki ust.
- A ty
nie? – uniosłam brew. – Za parę godzin powiemy sobie „tak”. To jest decyzja na
całe życie. Nie boisz się, że coś nie wyjdzie albo jak będzie to wszystko
wyglądać za parę lat?
- Nie –
pokręcił głową. – Za kilka godzin powiem „tak”, ale ja już zrobiłem to wiele
lat temu, w dniu, kiedy po raz pierwszy wyznałem ci miłość. Denerwuję się tylko
jednym faktem – zauważyłam, że zaczął się bawić kawałkiem obrusa. – Razem z wypowiedzianą
przysięgą zaczyna się nowy rozdział w naszym życiu, ale ja nadal nie mam
rozwiązanego tematu z moim ojcem.
Dotknęłam jego dłoni. Wiedziałam, że nie jest
mu łatwo. Od tylu miesięcy wie o swoim ojcu, ale do tej pory z nim nie
rozmawiał. Nie był w stanie nawet ze mną o nim porozmawiać.
- Długo
się zastanawiałem nad tym, czy go przypadkiem na ślub nie zaprosić…
- I co?
– uśmiechnęłam się do niego.
-
Szkoda, że nie wiesz jak to jest być ojcem. Codziennie przyglądasz się jak
rośnie twoje dziecko, jak każdego dnia budzisz się obok najpiękniejszej kobiety
na ziemi i myślisz sobie, że jesteś w stanie za nie oddać życie nie ważne z
jakim skutkiem, ważne, żeby one były bezpiecznie. Kiedy się dowiedziałem prawdy
o ojcu, nie potrafiłem tego pojąć, zadawałem pytanie: „dlaczego?”. Isabel,
gdybym ja był na miejscu mojego ojca zrobiłbym to samo…
-
Pragniesz mu wybaczyć?
- Jakim
byłbym synem gdybym tego nie zrobił?
Laura
Siedziałam w swoim pokoju, patrząc przez okno,
za którym właśnie wszystko budziło się do przeżycia kolejnego dnia. Cały czas
byłam przebrana w swoją piżamę, a na głowie miałam szopę. Nie śpieszyło mi się
nigdzie, chociaż, że za kilka godzin ma się odbyć ślub. W domu już tętni
życiem, słyszę jak mama pogania Isabel i cały czas wygania kumpli mojego brata.
Podniosłam się z łóżka i podeszłam do
wielkiego lustra. W odbiciu widziałam tylko swój cień. Nie potrafiłam
dzisiejszej nocy spać przez, co się dowiedziałam paru interesujących rzeczy. Po
pierwsze mój brat znowu odzyskał czucie od pasa w dół, ale jeszcze ukrywa to
przed resztą i po drugie dowiedziałam się, że zdecydował wysłać zaproszenie na
ślub do naszego ojca. Całą noc myślałam nad tym. Tak bardzo chciałabym, żeby
pojawił się on na nim. Od wielu miesięcy chciałam z nim porozmawiać, ale nie
potrafiłam zrobić tego pierwszego kroku.
Zerknęłam na swoją niebieską sukienkę.
Wreszcie będę miała nowe doświadczenia, dzięki temu, że będę świadkową panny
młodej. Doświadczenia z przeszłości jakoś mi z łatwością nie przychodzą, ale na
szczęście zdołałam sobie przypomnieć parę faktów związanych z Niallem oraz
Kasią, Zuzą i Alice, no i jak mogłabym zapomnieć o reszcie chłopaków z 1D.
Tyle, że to nie jest ilość która może mnie zadowolić. Chciałabym sobie
przypomnieć wszystko, co się wydarzyło w przeszłości, ale lekarz cały czas mi
powtarza, że potrzeba na to wszystko czasu.
Podeszłam do biurka i odsunęłam szufladę skąd
wyciągnęłam drewnianą szkatułkę. Delikatnie otworzyłam wieczko i wyciągnęłam z
niej łańcuszek z małym diamentowym serduszkiem, które dostałam od mamy, kiedy
miałam osiem lat. To była wówczas jej jedyna pamiątka po moim ojcu, a dla mnie
to był największy skarb, lecz z czasem zapomniałam, że go miałam. Właśnie,
kiedy mama przeprowadziła się do Londynu to go znalazła. Chciałam jej go oddać,
ale powiedziała, że to nie jej należy się to serce.
Czasem
łapię się na tym, że proszę Boga o to, żeby znowu połączył moich rodziców. Moja
mama do tej pory nie podjęła decyzji dotyczącej rozwodu. Widzę, że bardzo to
przeżywa, ponieważ musi jeszcze czuć coś do niego, więc tym bardziej pragnę,
żeby Andrzej pojawił się na ślubie.
- A ty
jeszcze nie wzięłaś się za siebie? – do mojego pokoju wparowała mama. Nigdy nie
widziałam jej piękniejszej. Włosy miała spięte z tyłu, oczy miała podkreślona
pięknym zielonym cieniem. Była taka śliczna i wreszcie wypoczęta.
-
Właśnie zamierzałam iść do łazienki – uśmiechnęłam się do niej. – Mam nadzieję,
że ani Wojtek ani Bartek jej nie zajęli.
- Nie,
nie – pokręciła głową. – Chłopcy są już gotowi i teraz siedzą w pokoju z
Krystianem i pomagają mu się przygotować.
-
Wspaniale.
Sięgnęłam po swoją sukienkę i wyszłam z
pokoju. Do łazienki weszłam tylko na chwilę, żeby powiesić strój na wieszaku.
Skierowałam się do pokoju Frances, gdzie przebywała Isabel. Kiedy otworzyłam
drzwi, ujrzałam dziewczynę ubraną w piękną, długą, białą suknię, która ślicznie
przylegała do jej zgrabnego ciała. Czarne włosy, które przeważnie były proste w
tej chwili były pokręcone i spięte, że tak powiem welonem. Na ramionach
trzymała małą, która cały czas się bawiła kawałkiem welonu. Ona sama miała na
sobie piękną, różowiutką sukieneczkę.
- Widzę,
że wszyscy już gotowi tylko jakoś mi się nie śpieszy – prychnęłam, zamykając
drzwi.
Podeszłam do Isabel i pocałowałam maleńką w
główkę. Uwielbiałam jak się uśmiechała za każdym razem, kiedy to robiłam.
Czarnowłosa położyła swoją córeczkę do jej łóżeczka i sama usiadła na fotelu.
- Boję
się, że coś dzisiaj nie wyjdzie – mruknęła pod nosem.
- Proszę cię – kucnęłam przed nią i
spojrzałam w jej czarne oczy. – Przeżyliście już dostatecznie dużo i nie ma już
szans, żeby cokolwiek was pokonało. Jesteście kochającą się dwójką ludzi,
którzy pragną sobie przyrzec, że będą się wiecznie kochać… Nie powinnaś się
martwić – poklepałam jej dłoń.
-
Dziękuję ci.
- Nie,
to ja ci dziękuję. Gdyby nie ty, nie byłabym w stanie ciebie teraz pocieszać.
Byłaś ze mną od początku, odkąd się obudziłam, więc ja również będę z tobą od
początku twojego nowego życia.
Wstałam
i przytuliłam mocno dziewczynę.
- Tobie
się naprawdę nie śpieszy… - mruknęła znowu Isabel.
- Tak,
tak… - przewróciłam oczami. – Przyszłam tutaj, żeby ci to dać, a raczej
pożyczyć, bo jak tradycja mówi, że najlepiej jak się ma coś nowego, coś
starego, coś niebieskiego i coś pożyczonego, więc ty już masz coś starego i
pożyczonego w jednym.
Podałam
jej łańcuszek, na którego widok do jej oczu napłynęły łzy. Dobrze wiedziała, że
nie może się rozpłakać, więc zaczęła szybko mrugać powiekami.
Zapięłam
jej to na szyi i szybko się z pokoju zmyłam, bo mama mnie dopadła. Weszłam do
łazienki i zaczęłam się szykować na wielki dzień mojego brata.
Alice
Stanęłam
przed drzwiami mojego starego domu. Zadzwoniłam do drzwi, czekając na to, że
któryś z mojego rodzeństwa otworzy. Nie przywykłam do takiej sytuacji, ponieważ
przez te parę lat to był i mój dom, gdzie mogłam spokojnie wchodzić, nie
czekając na to, że ktoś mi otworzy, ale odkąd otworzyłam ośrodek razem z Zaynem
zamieszkałam właśnie tam. Chłopak jak na razie dojeżdża tam w wolnych chwilach,
ale nie mam mu tego za złe, ponieważ właśnie dzięki niemu to wszystko ma sens.
Usłyszałam dźwięk przekręcającego się kluczyka
w drzwiach i po chwili uchyliły się drzwi, za którymi stał Andrew. Uśmiechnęłam
się na jego widok i wskoczyłam mu w ramiona.
- Cześć
piękna – powiedział z trudem, ponieważ go lekko przydusiłam. Odsunęłam się i
popatrzyłam na jego uśmiechniętą buźkę. – Cieszę się, że przyjechałaś.
Stęskniłem się za twoją osobą w tym domu.
- Yhy –
mruknęłam. – Przyznaj się, że tęsknisz za moją kuchnią, a nie łżesz mi tutaj w
żywe oczy.
-
Przejrzałaś mnie.
Rozczochrał mi włosy i zaprosił do salonu,
który dawniej należał i do mnie. Wciąż nie mogę przywyknąć do tego, że
wszystko, co tutaj jest już nie należy do mnie.
Usiadłam
na starym fotelu, czekając na Andrewa, który poszedł zaparzyć nam herbaty. Do
pokoju wszedł mały chłopczyk, który usiadł naprzeciwko mnie. To właśnie on
zajął moje miejsce w tym domu. Mój były opiekun mówi, że jest bardzo nieśmiały
i jakoś nie potrafi się jeszcze otworzyć przed resztą rodzeństwa.
Rozsiadłam się jeszcze wygodniej w fotelu i
uśmiechnęłam się do niego.
- Cześć
– zaczęłam, ale nic to nie dało. – Nazywam się Alice, a ty?
- John…
- powiedział ściszonym głosem.
-
Śliczne imię – uśmiechnęłam się do niego, czekając na to samo z jego strony,
niestety jakoś mu się nie śpieszyło z okazywaniem jakichkolwiek uczuć.
Bardzo
mi się podobał ten chłopczyk. Miał takie głębokie czarne oczy i czarne włosy.
Zauważyłam, że nerwowo strzelał palcami. Kiedy przyszedł Andrew z herbatą i
ciastkami, chłopiec bez pożegnania wyszedł z pokoju.
-
Wyjątkowy to chłopiec – zaczął mężczyzna. – Szkoda, że musiał tyle przeżyć.
-
Przeżyć? – uniosłam brwi.
- Jego
rodzice dwa lata temu zginęli w wypadku drogowym i od tamtego czasu włóczył się
z rodziny zastępczej do drugiej rodziny. Nikt nie chciał mieć dziecka tak
zamkniętego w sobie.
- Moim
zdaniem ma szczęście, że tutaj trafił – zrobiłam łyk herbaty. – Mało kto ma
takie serce jak ty…
- No tak
– pokiwał głową. – Nie wiem, czy któryś z rodzeństwa ci mówiło, ale wszyscy
mnie już zostawiają… - zrobił smutną minkę. – Niesamowite, że wszystkie moje
dzieci już są dorosłe.
Poklepałam Andrewa po kolanie i spojrzałam w
jego oczy.
- Nie
martw się. Masz teraz Johna, no i oczywiście mnie. Andrew? – odwróciłam wzrok,
żeby nie widzieć jego miny. – Powiedz mi, czy rozmawiałeś z Laurą czy też
Christianem?
- Nie –
powiedział w taki sposób, że zdołałam sobie wyobrazić jego zdołowaną minę.
-
Dzisiaj Christian ma ślub, prawda?
- Tak… -
mruknął.
Przytuliłam się do Andrewa. Było mi przykro,
że nie może uczestniczyć w tak ważnym dniu jego syna.
- A ty
właściwie, dlaczego nie wybierasz się na ślub?
- Zayn
mnie zaprosił, ale nie miałam takiej wielkiej potrzeby tam się wybierać. Ja i
Christian nie byliśmy jakimiś dobrymi znajomymi, tak żeby zapraszać siebie nawzajem
na ślub. No i oczywiście ktoś musi załatwić parę spraw związanymi z ośrodkiem.
- Alice –
mężczyzna położył rękę na moim policzku. – Jestem taki dumny, że mogę być twoim
zastępczym ojcem. Jesteś niesamowitą dziewczyną.
-To ja
ci dziękuję, że nim jesteś. Gdyby nie ty to gniłabym teraz na ulicy, nie
zaznając nigdy rodzicielskiej miłości.
Usłyszeliśmy dzwonek. Andrew się podniósł, a
ja z ciekawości też poszłam zobaczyć kto to przyszedł. W holu zauważyłam, że
John siedzi na schodach, wpatrując się w drzwi. Czyli i nim włada ciekawość. Przysiadłam
się obok niego i czekałam aż mężczyzna otworzy drzwi.
Och, za
nimi stał tylko listonosz. Spojrzałam na chłopaka, który cały czas patrzył się
w jeden punkt. On też jest szczęściarzem, że tutaj jest. Wstałam i poczochrałam
małemu włosy na co się wreszcie uśmiechnął. Podeszliśmy razem do Andrewa, który
z uwagą przyglądał się kopercie, którą dostał. Była ona biała ze złotymi
motywami. Czyżby to było…?
- Otwórz
to! – pośpieszył go John.
Zszokowana spojrzałam na chłopczyka, przecież
jeszcze przed chwilą to nie chciało rozmawiać. John zauważył, że patrzę na
niego i znowu na jego twarzy pojawił się uśmiech, a na jego licach różowe
rumieńce.
- To
jest zaproszenie – usłyszałam Andrewa.
Popatrzyłam na niego. W ręce trzymał
zaproszenie na ślub. Podeszłam do niego bliżej, tak żeby zobaczyć, co na nim
pisze.
- Ślub
zaczyna się za pół godziny – szepnęłam.
- Nie
zdążę… - usłyszałam jego załamany głos. – Znowu zawiodę.
- Rusz
się, a zdążysz – pchnęłam Andrewa w stronę jego pokoju. – John, szybko leć się
ubrać, bo jedziemy na ślub.
Laura
Razem z
Niallem staliśmy na dworze, przed kościołem, żeby witać wszystkich gości. Wiele
dziewczyn, które przybyły na ślub robiły wielkie oczy na widok Nialla. Kto by
pomyślał, że młodsza siostrzyczka Christiana zwiąże się z kimś takim jak Horan.
Zaplątałam swoje palce w jego i czekałam na
Kasię i Zuzę. Tej dwójce jakoś się nie śpieszyło. Na plac kościelny wjechało porsche
Louisa i Liama. Obaj ubrani w garnitury, a ich partnerki w przepiękne sukienki.
Na mój widok zaczęły piszczeć. No tak, przecież my już wieki się nie
widziałyśmy. Przytuliłam Eleanor oraz Danielle. Obie nie mogły uwierzyć, że
Isabel dzisiaj staje przed kobiercem. One dobrze pamiętały, co między nią i
Christianem było.
- No
proszę, Harold przyjechał ze swoją narzeczoną – powiedział Louis, który
próbował udawać poważnego. - Hm–... Eleanor pamiętaj, że to my mamy szybciej
stanąć przed kobiercem niż on! – szepnął do niej na tyle głośno, że nawet
Kasia, która się zbliżała do nas go usłyszała i zaczęła się śmiać.
- Jasne
Louis, tylko najpierw mógłbyś się mi oświadczyć – El trzepnęła go w głowę. –
Cześć Skarby!
Jako
pierwsza przytuliła się do Kasi i Harry’ego. Tak bardzo się cieszyłam, że i oni
dzisiaj przybyli.
Zauważyłam, że w Kasi się coś zmieniło. Otóż
to miała lekko zaokrąglony brzuszek. No proszę, nasz Rudzielec zostanie mamą.
Uśmiechnęłam się do niej i mocno ją przytuliłam. Brakowało mi tego od dłuższego
czasu.
- Ej, a
mnie nie przytulisz?! – obok mnie zjawił się Harry.
Odwróciłam
się i go również przytuliłam. Tak bardzo się cieszyłam z ich obecności.
- …no
chyba nie… - do rzeczywistości przywrócił mnie głos Zuzy, która znowu droczyła
się z Adamem. – Witam wszystkich! Proszę mi przypomnieć, gdy ksiądz zada
pytanie, czy ktoś jest przeciwko mam się odezwać. Jak to możliwe, że moja
pierwsza miłość ma dzisiaj się pobrać.
Wszyscy
wybuchli śmiechem. Oczywiście, Zuza i jej humor. Przytuliłam się do niej i
zerknęłam przez ramię na Adama i Kasię, którzy się z czegoś śmiali.
-
Kochani wejdźcie już do środka – podeszła do nas mama. – Zaraz rozpocznie się
ceremonia.
- Już?!
Myślałam, że jest jeszcze trochę czasu, ale
jak okazało się już nie ma go. Miałam nadzieję, że zobaczę gdzieś Andrzeja, ale
nigdzie go nie było. Nie przyjedzie więc. Przytulona do Nialla weszłam do
kościoła. Stanęliśmy przy ławce, gdzie on razem z resztą zespołu miał miejsce.
Podniósł moją brodę do góry i uśmiechnął się.
- Będzie
dobrze – pocałował mnie w usta.
-
Przepraszam za spóźnienie. – obok nas zjawił się Zayn. Pocałował mnie w
policzek i usiadł w ławce obok Zuzy.
Poklepałam Nialla po ramieniu i ruszyłam w
kierunku ołtarza, tam gdzie miałam zająć miejsce. Stanęłam obok Bartka,
najlepszego przyjaciela mojego brata z Polski. Ten cały czas robił głupie miny.
No oczywiście, mój brat nie mógł wziąć poważniejszego świadka. Dałam chłopakowi
sójkę w bok, a kiedy usłyszałam pierwsze nuty. Odwróciłam się i spojrzałam na
kochaną piątkę bohaterów, która zgodziła się zaśpiewać piosenkę na wejście. Isabel
i Christian wybrali Hallelujah z „ Shrek’a”.
Przez
wielkie drzwi przeszła mała Frances, która sypała z koszyka płatkami róż. Tuż
za nią w drzwiach pojawiła się Isabel i Christian. Wszystkich zamurowało, kiedy
zobaczyli go na własnych nogach. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie wiedziałam,
że ten dzień może być tak piękny. Moja mama złapała za rączkę Frances i usiadły
w pierwszej ławce.
Isabel
stanęła obok mnie i się nachyliła.
-
Christian pyta się, czy pojawił się wasz ojciec? – szepnęła.
Spojrzałam na brata i chcąc, nie chcąc
pokręciłam przecząco głową. Zauważyłam lekkie rozczarowanie z jego strony.
Wiedziałam, że zależało mu na tym, żeby Andrzej się pojawił dzisiaj.
Kilkadziesiąt minut później…
Kiedy
nareszcie złożyli przysięgę nadszedł czas na wymianę obrączek. Do Bartka
podszedł ministrant, któremu wręczył obrączki. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na
mamę. Ocierała swoje zapłakane oczy. To było piękne i prawdziwe. Już chciałam
się odwrócić, ale mój wzrok powędrował do ostatniej ławce, gdzie siedział
Andrzej. Nie mogłam uwierzyć, że przybył.
- Isabel
przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności…
Nie
potrafiłam się już skupić na słowach, które są wypowiadane przez Młodą Parę. W
moich myślach był szum. Miałam ochotę podbiec w tej chwili do mojego taty i
porozmawiać z nim, ale musiałam czekać do końca.
Usłyszałam piosenkę końcową. Isabel i
Christian złapali się za ręce i ruszyli do drzwi, po drodze zabrali swoją
córeczkę. Ja podeszłam do Nialla, który czekał na mnie przy ławce.
-
Dziękuję – pocałowałam go w policzek.
Kiedy wyszłam
z kościoła, wzrokiem szukałam swojego ojca. Myślałam, że ujrzę go w kolejce do
Pary Młodej, ale go tam nie była. Miałam ochotę podbiec do Christiana i
powiedzieć mu, że tata pojawił się na ślubie, ale nie wiedziałabym jakby teraz
zareagował.
Zobaczyłam
Andrzeja pod starym drzewem przy płocie. Zostawiłam Nialla i podeszłam do
niego.
- Cześć –
uśmiechnęłam się. – Myślałam, że nie przyjedziesz.
- Witaj.
Przepraszam za spóźnienie, ale dopiero pół godziny przed ślubem dotarło do mnie
zaproszenie…
Uniosłam
brwi. No tak…
- Nie
ważne. Cieszę się, że przybyłeś. Christian na pewno też się będzie cieszył.
- Naprawdę?
- Tak –
pokiwałam głową. – Odkąd się obudziłam miałam ochotę z tobą porozmawiać, ale
bałam się tego, a teraz mam okazję.
- A o
czym chcesz porozmawiać?
- O
naszej przyszłości – uśmiechnęłam się.
-
Naszej?
- Tak,
naszej. No wiesz jesteś moim tatą i jakoś musisz nadrobić ten stracony czas, no
i może jakoś pomożesz mi odzyskać pamięć?
- Czyli
mi wybaczasz?
-
Wybaczyłam ci już dawno temu.
Przytuliłam się do Andrzeja. Nareszcie będę
miała ojca. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że za plecami mężczyzny stanął
Christian. Widziałam w jego oczach łzy, on też nie spodziewał się, że on
przybędzie.
- Jesteś
– usłyszałam zachrypnięty głos.
Andrzej
się odwrócił i spojrzał na syna.
-
Przecież mnie zaprosiłeś.
- Tak… -
nabrał powietrza. – Posłuchaj, byłeś daremnym ojcem, ale zapomnę o tym,
ponieważ znam prawdę. Nie wiem jak będą wyglądać nasze kontakty ojciec-syn, ale
chcę dać ci szansę… Może okażesz się
lepszym dziadkiem dla swojej wnuczki?
- Dziękuję.
Przytulili się do siebie, a ja do nich
dołączyłam. Teraz już ta pustka, która przez lata w moim sercu była została
zalepiona. Od dzisiaj my wszyscy zaczynamy nowe życie…
Nie potrafię uwierzyć, że to był już ostatni rozdział... Tyle miesięcy... Bardzo dziękuję Wam za miłe słowa, przez które też wzruszyłam się. Nie będę się rozpisywać, jeszcze nie teraz... ;)
Kocham,
Kinga.