poniedziałek, 28 maja 2012

Rozdział czterdziesty

Będę wdzięczna jak poczytacie notkę pod rozdziałem! (:

Alice
 - Harry, to powiedz mi jak tam kontakty z Abby? - rzuciłam w chłopaka popcornem.

 - Nic się nie zmieniło, nie licząc tego, że ona wyprowadza się. - uśmiechnął się, ale widziałam w jego oczach, że coś go dręczy.

 - Wyprowadza się? Myślałam, że to ty miałeś zrobić.
 - Zmiana planów...
 Sięgnął po garść popcornu, patrząc się na telewizję, gdzie leciały jakieś bajki.
 - Koniec. - wyłączyłam pilotem telewizor. - O co chodzi?
 - Nie rozumiem.
 - Coś się zmieniło. Zawsze jak coś się złego działo Abby to cieszyłeś się a teraz? Uśmiechasz się, ale coś cię dręczy. Radzę ci nie kłamać. Jesteśmy podobno rodzeństwem.
 - Abby podczas ostatniej naszej..."rozmowy" powiedziała, że to ja zrujnowałem jej życie. Nie chodzi tutaj tylko o słowa, ale również sposób w jaki to powiedziała.
 - Wiedziałam! - klasnęłam w ręce, a Laura i Harry spojrzeli na mnie jak na głupią. - Wiedziałam, że musiałeś coś zrobić tej biednej dziewczynie! Teraz marsz do sklepu, kup jej wielki bukiet kwiatów, rzuć się na kolana i całuj jej stopy!
 - Nie przesadzasz? - na ziemię sprowadził mnie głos Loczka, spojrzałam się na niego i pokazałam język.
 - Z kim ja żyję! - zobaczyłam jak zielonooka swoją dłonią dotyka czoła. - O kurczę!
 - Co się stało? - zapytaliśmy na raz.
 - Zapomniałam, że umówiłam się z dziewczynami na skype. Nie zdążę na czas do domu.
 - To chodźcie do mnie.
 Wstałam z sofy i zaprowadziłam ich na górę. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju i pokazałam jego wnętrze. Ściany w całości były w graffity, biurko było poklejone naklejkami. Podeszłam do laptopa, leżącego na nim. Załączyłam go i spojrzałam na przyjaciół, którym zaraz oczy mogły wypaść z orbit. Zaczęłam chichotać.
 - To jest twój pokój? - zapytała Laura.
 - Mój i mojego przyrodniego brata. To jego styl jakby co. - puściłam im oczko. - Musiałam się na to zgodzić, żeby nie spać na dole w salonie.

Laura 

 Alice puściła mnie przed swój komputer. Zalogowałam się na skype i zadzwoniłam do Zuzki i Kaśki. Poczułam jak Harry trzymał głowę przy mojej. Nic nie powiedziałam, żeby się nie obraził. Po chwili na ekranie pojawiły się uśmiechnięte buźki dziewczyn.

 - Hej Skarby!

 - Hej! - powiedziały na raz.
 - Cześć Kotku! -wrzasnął nad moim uchem Harry. Spiorunowałam go wzrokiem. - Sorki. -uśmiechnął się przepraszająco.
 Usłyszałam chichot Alice, która leżała na swoim łóżku.
 - Alice, a ty się nie przywitasz? - zapytałam.
 - Ja? Przecież to wasze znajome.
 - No to rusz zad i zaraz będą też twoje... Ale przecież ty je już znasz.
 - Znasz? - Harry popatrzył to na nią to na mnie.
 - Tak. - usiadła na łóżku. - Poznałyśmy się w parku tego samego dnia, co dostałam piłką w głowę od jakiegoś durnia. - przewróciła oczami i podeszła do komputera. - Hej! - pomachała im.
 - Hej. - powiedziała Zuza, bo Kasia była zajęta rzucaniem poduszką w osobę przebywającą w tym samym pokoju co ona - Tak w ogóle ten dureń nazywa się Mark.
 - Dostałaś w głowę piłką od Marka? - Harry spojrzał na nią jak na kosmitkę.
 - Wy nawet znacie jego imię?
 - Mark, to kuzyn Zayna. - uśmiechnął się zalotnie.
 - Zayn, Zayn, Zayn... To ten członek zespołu, którego nie poznałam? - wszyscy pokiwali jej głową. - Hm... Spoko.
 - No Adam! - usłyszałam krzyk Kaśki i wszyscy spojrzeli na ekran, gdzie pojawił się chłopak.
 Jak zwykle na twarzy miał uśmiech od ucha do ucha. Zrzucił dziewczynę z krzesła i zaczął poprawiać sobie włosy. Z pewnością patrzył na siebie w kamerce. Kasia próbowała go zrzucić, ale ten ani ruszył. Zuza zaczęła się z nich śmiać. Z pewnością to teraz ma na co dzień odkąd Adam przeprowadził się do niej. W Krakowie źle się czuł, więc jego brat zaoferował mu wspólne mieszkanie.
 - No Adam! - Kasia znowu spróbowała go zrzucić.
 - No co? Muszę zrobić coś z tymi koszmarnymi włosami... A kogo ja tutaj widzę? Dziewczyna, która nie pozwala mi się napić z własnej butelki.
 - Taa...napić. - Zuza spoważniała. - Mówisz, że tylko zrobisz łyk, a potem mnie suszy cały dzień, bo mam pustą butelkę.
 - No bo to jest taki ogromny łyk. - pokazał swoje zęby. - Potem widzę Laurę, piękną jak zawsze. - poczułam, że się rumienię. - Chłopak Rudzielca... O cholera! - spojrzał się ze strachem na Kasię. Oczywiście, dostała napadu szału i zaczęła go okładać pięściami. - Dobra, żartowałem. Chłopak najpiękniejszej, najinteligentniejszej, najukochańszej Kasi na świecie.
 - Już lepiej. - uśmiechnęła się i poprawiła swoje włosy.
 - No i na czym skończyłem? O! Nie znam tej ślicznej dziewczyny o fioletowych pasemkach.
 - Alice- pomachała dziewczyna.
 - Adam. - uśmiechnął się. - Chętnie podałbym rękę, ale nie mam jak. Może jak kiedyś przyjadę do Londynu to nadrobię.
 - Adam! - Kasia znowu podniosła głos.
 - Co ja znowu zrobiłem? - popatrzył na nią.
 - Ugh! Nie ważne... Laura, coś się stało, że chciałaś z nami pogadać?
 - Spójrzcie w kalendarz, co jest 3 listopada?
 - W urodziny Christiana, tak? - Zuza zaczęła szukać swojego kalendarza.
 - Ty pamiętasz? - byłam w szoku, że moja przyjaciółka pamięta, kiedy mój brat ma urodziny, a ja nie.
 - No jakbym mogła zapomnieć. - uśmiechnęła się. - O cholera! Urodziny Christiana! Co robimy?
 - Mam pomysł. Ja spławię Christiana na dwa dni. Skołuje się jakiegoś klienta. Wy przylecicie razem z moją mamą. Weźmiemy się za szykowanie domu i zaproszaniu ludzi. Tak jak co roku.
 - Znowu lecicie do Anglii? - Adam znowu popatrzył na Kasię.
 - Masz z tym jakiś problem? - pokręciła głową jak w amerykańskim filmie.
 - Mogę z wami? Chciałbym zobaczyć kilka londyńskich uczelni.
 - Pod warunkiem. - dziewczyna uniosła palec. - Pomożesz nam w szykowaniu imprezy.
 - Nie ma sprawy. - uśmiechnął się.
 - Super. Czyli wszystko załatwione, więc my się żegnamy, bo za niedługo Chris będzie do mnie wydzwaniał. Papa.
 Pomachałam im na pożegnanie i wylogowałam się. Sięgnęłam po swoje rzeczy i razem z Alice i Loczkiem zeszliśmy na dół. Chłopakowi jakoś się nie śpieszyło do domu, więc powiedziałam mu, że jak dojedziemy do domu szybciej niż w 20 minut to kupię mu żelki.
 - Harry! - przy drzwiach zatrzymała go jeszcze Alice. - Jeżeli chodzi o Abby to spróbuj z nią pogadać. Myślę, że kiedyś musiałeś ją urazić jakimś czynem albo słowem, że tak się teraz zachowuje. Wieczne wojny są niefajne. Uwierz mi.
 - Wątpię, że będzie chciała ze mną porozmawiać.
 - Coś czuję, że na pewno się zgodzi. Ona przecież nie jest tobą.
 - Dziękuję Siostra.



Abby 

 Do walizki spakowałam ostatnią bluzkę. Pościeliłam jeszcze łóżko, żeby Louis nie zaczął mi wypominać, że nie umiem posprzątać pokoju po wyprowadzce. Wzięłam torbę i zaniosłam ją na dół, gdzie stał mój kuzyn, który zaraz po moim wyjściu na pewno poryczy się.
 - Będę tęsknić za naszymi nocnymi rozmowami. - powiedziałam i przytuliłam się do niego. - Coś czuję, że za jakiś czas moje miejsce zajmie Eleanor.
 - Chyba już to nawet zrobiła.
 - No wiesz co! - dałam mu sójkę w bok. - Dziękuję, że zgodziłeś się mnie przygarnąć chociaż wiedziałeś jak jest. Jeżeli chodzi o te dane słowo mojemu ojcu, to wywiązałeś się z niego jak należy. Jestem pewna, że byłby z ciebie dumny.
 - Z ciebie Abby byłby dumny. - pocałował mnie w policzek.
 Zabrał moje walizki i zaniósł do samochodu Zayna, który był chętny do tego, żeby mnie odwieźć. Popatrzyłam się na Liama, który delikatnie się do mnie uśmiechnął. Nigdy nie mieliśmy okazji, żeby porozmawiać sam na sam, ale traktowałam go jak przyjaciela. Podeszłam do niego i przytuliłam. Było mi szkoda, że już nie będzie go w salonie lub w kuchni, kiedy się obudzę. Pogłaskał mnie po policzku i poszedł na górę. Spojrzałam jeszcze w kierunku salonu, gdzie siedział samotnie Loczek. Nawet nie spojrzał w moją stronę. Westchnęłam i ruszyłam do drzwi, gdy usłyszałam jego głos.
 - Abby... - odwróciłam się. Nadal siedział w fotelu, ale patrzył na mnie. - Możesz tutaj usiąść?
 Chciałam mu coś powiedzieć, ale wolałam nie komplikować jeszcze bardziej naszych kontaktów. Powoli weszłam do salonu i usiadłam na sofie naprzeciwko niego. Spojrzałam w jego wielkie, zielone oczy, które były wprost magiczne.
 - Chciałeś coś? - zapytałam oschle.
 - O co ci chodziło z tym, że ja ci zrujnowałem życie?
 To było pytanie , którego nie spodziewałam się. Spojrzałam na moje dłonie, które mimowolnie zaczęły drgać.
 - Pamiętasz... - poczułam gulę w gardle. - Pamiętasz czasy podstawówki?
 - No coś tam pamiętam, ale przecież nie chodziliśmy razem do szkoły. Przeprowadziłaś się do miasteczka w 2 gimnazjum.
 - W 2 gimnazjum wróciłam do miasteczka. - popatrzyłam na niego. - Słynna Pegi wtedy wróciła...
 - Nie rozu... To byłaś ty?
 - Dziwne, prawda?
 - Przecież tamta dziewczyna była niziutka i pulchna, no i była blondynką a nie szatynką.
 - Ludzie się zmieniają... - zacisnęłam zęby.
 - Przepraszam cię za tamto...
 - Nie ważne Harry. Było minęło. Ty też się zmieniłeś, a ja... Ja chyba już muszę iść.
 Wstałam i szybko wybiegłam z domu. Wsiadłam do samochodu, gdzie siedział uśmiechnięty Zayn.
 - Wszystko w porządku? - zapytał, kiedy zapinałam pasy.
 - Tak. Mógłbyś już jechać?

Rozdział czterdziesty o.O Nie wierzę, że potrafiłam tyle rozdziałów napisać i jeszcze nikt mi nie powiedział, że to jest nudne! Dziękuję Wam wszystkim za 648 komentarzy, prawie 37 tys. wejść oraz 88 obserwatorów <3 Właśnie! Mam prośbę, jeżeli uważacie, że mój blog jest warty zostania "BLOGIEM MIESIĄCA: CZERWIEC 2012" zagłosujcie na mnie pod numerem 11 na Wymarzony świat z 1D. Również blog: Look After You został zgłoszony i jest pod numerem 7. Dziękuję za każdy oddany głos ; ****
Zapraszam też na mój nowy blog: Truth leads to happiness. Następna notka będzie najszybciej w niedzielę, ponieważ wyjeżdżam na kilka dni do Krakowa. (:
Pozdrawiam,
Kinga.

piątek, 25 maja 2012

Rozdział trzydziesty dziewiąty


 Laura 
 Nareszcie weekend! Ileż można na niego czekać? Szybko wstałam z łóżka i podeszłam do mojego laptopa. W czasie, gdy się załączał spojrzałam na kalendarz, który wisiał na szafce. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to wielki, fioletowy wykrzyknik przy dacie 3 listopada. Podeszłam bliżej, żeby zobaczyć co tam jest napisane.
Urodziny Christiana (:
 - O nie! - szybko zakryłam dłonią usta - Jak mogłam zapomnieć o jego urodzinach? To już za dwa tygodnie, a ja nie mam nic zorganizowane... I jeszcze mówię do siebie.
 Usiadłam przed laptopem i szybko załączyłam pocztę, gdzie napisałam do mamy, żeby do Londynu przyleciała dzień przed urodzinami, a do Kasi i Zuzy, że wieczorem spotykamy się na skype.
 Jak mogłam zapomnieć...? Przewróciłam oczami i podeszłam do mojej szafki, skąd wyjęłam krótkie, czarne spodenki, do których przyczepiłam czerwone szelki, które podebrałam Louisowi oraz moją białą bluzkę z flagą Anglii. Włosy spiełam w niedbałego koka i zeszłam do kuchni, gdzie siedział Christian, czytający jakiś artykuł w gazecie.
 - Chcesz coś zjeść? - usłyszałam jego głos.
 - Chcę, ale chcę również żyć, więc sama sobie zrobię śniadanie. - uśmiechnęłam się i wzięłam miskę do płatek - Christian?
 - Tak? - popatrzył się na mnie swoimi oczami.
 - Odzywała się jeszcze?
 - Kto? Isabel? - pokiwałam głową - Wysłała mi tylko to zdjęcie.
 Podeszłam do niego i spojrzałam na zdjęcie, które zostało wykonane jakieś 3 lata temu, kiedy Christian miał dłuższe włosy. Było to zdjęcie zrobione na plaży, chyba w Hiszpanii. Siedzą przytuleni do siebie i patrzą na zachód słońca. Widać było na tym zdjęciu wielką miłość. Nic dziwnego, że właśnie to zdjęcie mu wysłała. Chciała mu przez nie pokazać jak bardzo go kocha.
 Usłyszałam dzwonek. Spojrzałam się na Christiana, myśląc, że to do niego, ale ten pokiwał głową i wyszedł z kuchni. Ja ruszyłam ramionami i poszłam zobaczyć kto przyszedł. Za drzwiami stał nie kto inny, tylko nasz Loczek.
 - Harry! Wiesz, która godzina? - wpuściłam go do środka.
 - Jak wychodziłem z domu była jakaś 8:30.
 - No i o tym właśnie mówię. - zaprowadziłam go do salonu. - Co się stało?
 - Coś się musiało stać? Przyszedłem jak każdy kulturalny człowiek odwiedzić swoją siostrę.
 Przewróciłam oczami i usiadłam naprzeciwko niego.
 - Nie chodzi o to, że mnie odwiedziłeś, ale o to, że sam bez żadnych próśb wstałeś przed 11. Powiedz mi... Chyba, że chcesz, żebym i ja ignorowała ciebie tak samo jak to robi Alice.
 - Próbowałem z nią porozmawiać. - rozłożył ręce. - Tyle, że ona jest uparta i mi wyjeżdża z tekstem: Z takimi sprawami powinieneś iść do swojego przyjaciela! Co mam zrobić? Nie chciałem jej wtedy urazić...
 - Dlaczego to zawsze ja muszę myśleć? - uniosłam swoje brwi.
 - Po pierwsze: kochasz mnie, po drugie nudzi ci się odkąd Niall pojechał razem z rodzicami do Dublina, po trzecie kochasz mnie, po czwarte jesteś bystra, no i ostatnie: kochasz mnie. - pokazał swoje ząbki.
 - Nie przekonałeś mnie, ale dobra... I tak mam już pewien pomysł. Zbieraj się.

Abby 
 Na moje szczęście Harry wyszedł z domu, więc mogłam spokojnie zejść na dół, nie martwiąc się, że spotkam Loczka. Oczywiście w salonie siedział Liam, który wcześnie wstał, żeby zobaczyć pierwszą część Toy Story. Kiedy weszłam do kuchni, zobaczyłam uśmiechniętego Louisa oraz Zayna.
 - Hej wam! - pomachałam im i usiadłam przy stole. - Co jest na śniadanie?
 - Zupa marchewkowa! - Louis poruszał swoimi brwiami.
 - Żartujesz?! Wiesz jak ja nie lubię marchewek! Sama sobie zrobię.
 - Uff.... Bo już się bałem, że muszę to sam powiedzieć.
Popatrzyłam na niego z głupią miną. Po chwili pokręciłam głową i wzięłam się za szykowanie śniadania. Wyjrzałam przez okno, które wychodzi na ulicę i zobaczyłam listonosza, który przy bramie zostawia gazetę codzienną. Może będą tam jakieś ciekawe mieszkania do wynajęcia. Odłożyłam nóż i w przedpokoju założyłam czyjąś bluzę. Wyszłam na dwór, gdzie mogło być już z jakieś 15 stopni. Wzięłam gazetę i wróciłam do kuchni, rozsiadając się obok Zayna.
 - Coś ciekawego? - zapytał, kiwając głową na gazetę.
 - Mam nadzieję, że tak. - uśmiechnęłam się do niego i otworzyłam gazetę.
 - Czego szukasz, że tak zapytam.
 - Mieszkania...
 - Co?! - Zayn aż podkoczył, słysząc pisk Louisa. Popatrzyłam na mojego kuzyna, który przyglądał mi się. - Żartujesz sobie? Nie! Nie pozwolę ci się wyprowadzić. - rzucił marchewką o ziemię i stanął obok mnie, głęboko patrząc mi w oczy. - Obiecałem twojemu ojcu, że się tobą zajmę, więc dotrzymam danego mu słowa.
 - Go już nie ma, więc już możesz sobie odpuścić... - poczułam jak do oczu napływają mu łzy. Zawsze jest tak, kiedy ludzie wspominają o moim nieżyjącym ojcu, który zginął w Iraku, gdy miałam 12 lat.
 - Abby. - delikatnie pogłaskał mój policzek. - Nie chciałem...
 - Nic się nie stało... Tylko nie wspominaj już nigdy o nim...
 - Przyrzekam. Tylko proszę cię, nie wyprowadzaj się.
 - Louis... Ja muszę - dotknęłam jego ręki. - Ja chcę nauczyć się żyć samodzielnie. Tak jak ty to zrobiłeś. Nie chcę też żebyście się przeze mnie kłócili.
 Uśmiechnęłam się do Louisa i mocno go przytuliłam. Znowu wszystko jest jak dawniej. Tylko on i ja. Chociaż nie jest moim bratem to zachowuje się tak jakby nim był. Dziewczyny mają szczęście, że go mają.
 - Nie za dużo tych czułości? - usłyszałam już mi znajomy głos, który należał do kuzyna Zayna. - Coś się stało? Czyjaś babcia umarła?
 - Mark! - Zayn go spiorunował wzrokiem - Czy ty przypadkiem nie miałeś być na uczelni?
 - Ja? - do szklanki nalał sobie soku i usiadł obok nas. - Przecież była umowa, że ty chodzisz za mnie, a ja śpiewam dla miliona rozwrzeszczanych fanek! Dobra nie zabijaj! Chodzę na wieczorne zajęcia, więcej lasek na nie chodzi.
 - Jesteś okropny. - powiedziałam i wróciłam do przeglądania gazety.
 - No wiesz! Gdybym mógł tak jak mój kuzynek śpiewać dla milionów dziewczyn, nie musiałbym schodzić do takiego poziomu. Powiedz mi, co ty czytasz? - zabrał mi spod nosa gazetę. - Szukasz mieszkania?
 - No tak jakby.
 - Mam dla ciebie propozycję.
 - Propozycję? Słucham.
 - Mam na oku bardzo fajne mieszkanie, tyle że jest za duże jak na jedną osobę. Są dwie sypialnie, jeden pokój dzienny, łazienka i kuchnia.Położony jest z jakieś trzy kilometry stąd, oczywiście jest pełno zieleni w okolicy. Cena wynajmu jak na dwie osoby jest całkiem, całkiem.  Co ty na to?
 - Mieszkać z tobą? - popatrzyłam w jego ciemne oczy. - Chyba lepiej nie!
 - Dobrze robisz! - powiedział Zayn.
 - Ty siedź cicho, bo zabiorę ci wszystkie żele, a nie zapominaj, że wiem, gdzie je trzymasz! - Mark zagroził ciemnookiemu. - Posłuchaj, nie wiem, co o mnie myślisz albo co opowiedział tobie o mnie mój kuzyn, ale nie jestem taki zły. Nawet nie masz się o co martwić, bo będziemy tylko spotykać się na obiedzie. 
 - Nie rozumiem.
 - Ty chodzisz rano do szkoły, potem jak dobrze słyszałem chodzisz na jakieś tańce, więc wracasz do domu o... 16 lub 17, więc wtedy będzie już gotowy obiad, który razem zjemy, a o 19 ja zmykam na uczelnię. - uśmiechnął się.
 - Louis...? - popatrzyłam w stronę mojego kuzyna. - Jeżeli nie chcesz, żebym mieszkała sama to mogę z nim?
 - Mark! Kocham cię! - Louis rzucił się na chłopaka i zaczął go całować po policzkach. 
 Mina chłopaka była bezcenna. Razem z Zaynem wyszliśmy z kuchni, zostawiając tą dwójkę samych. 

Alice
 Znowu siedziałam w domu sama. Moi przyrodni bracia pojechali sobie na mecz, moje siostry poszły na zakupy a Andrew znowu pojechał na cmentarz. Zawsze, kiedy się pytam na czyj grób tak jeździ to ten mi odpowiada, że osoby, którą kochał ponad wszystko. 
 Zrobiłam sobie popcorn i włączyłam jakiś nudny, przyrodniczy film. 
 - No ludzie! Zrób to i będziemy mogli obejrzeć rozmnażanie waleni! - rzuciłam popcornem w ekran telewizora.
 Usłyszałam dzwonek do drzwi. Już chciałam krzyknąć, żeby ktoś otworzył, ale w ostatniej chwili przypomniało mi się, że nikogo nie ma, więc od niechcenia wstałam z kanapy i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je i stanęłam jak wryta. Na tarasie stał Harry z wielkim transparentem z napisem: Przepraszam Alice za to, że jestem durniem, matołem, idiotą, palantem... Kocham Cię i chcę, żebyś została moją i Laury siostrą! 
 - Alice, przepraszam za moje zachowanie. - podał transparent Laurze, która stała obok niego i z uśmiechem na twarzy przyglądała się temu widowisku. - Nie uważam, że jesteś osobą nie wartą zaufania, ponieważ gdybym mógł to oddałbym swoje życie w twoje ręce, chociaż... Nie, może go bym nie oddał, bo wiem, co byś zrobiła z nim, ale chcę powiedzieć, że kocham cię jak siostrę i te kilka dni, podczas których mnie unikałaś były dla mnie koszmarne... Alice Watson zgodzisz się zostać naszą siostrą i wybaczyć mi?
 Poczułam jak po policzkach spływają mi łzy, oparłam się o framugę drzwi i usiadłam na ziemi. Mam pięcioro przyrodnich braci i sióstr, ale żadne z nich nigdy mi nie powiedziało, że mnie kocha. Zawsze byłam sama, a teraz mam tę wspaniałą dwójkę. Poczułam na ramieniu czyjąś rękę. Podniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętą buzię Laury.
 - Nie płacz Skarbie. 
 - Czyli to znowu przeze mnie? - usłyszałam jęk Loczka. - Jestem do bani...
 - Masz rację, płaczę przez ciebie i Laurę - otarłam swoje oczy. - Ponieważ nikt w moim życiu nie zrobił tak niesamowitej rzeczy jak wy. Jesteście mi najbliższymi osobami. - wstałam i przytuliłam ich. - I zgadzam się na to, żeby zostać waszą siostrą oraz wybaczam ci Harry.

Wczoraj jednak się nie wyrobiłam, ale dzisiaj już jest. Muszę powiedzieć, że coraz trudniej mi się pisze rozdziały, ponieważ coraz więcej mam rzeczy do umieszczenia w nich, a moja wyobraźnia jest odrobinę skomplikowana. Widzę, że wiele osób chce Laurę i Nialla, obiecuję, że za parę rozdziałów pojawią się. (: Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, to one zawsze dodają mi takiej motywacji do pisania. Serdecznie Was zapraszam Was na mojego drugiego bloga, którego piszę z panią Tomlinson : Look After You (: Następny rozdział, jeżeli mi się uda to w poniedziałek.
Pozdrawiam,
Kinga.

poniedziałek, 21 maja 2012

Rozdział trzydziesty ósmy

Abby 
 Znalazłam się na szkolnym korytarzu. Na ścianach były wydrapane imiona i serduszka, na szafkach były ponaklejane kolorowe naklejki. 
 Odwróciłam się i zobaczyłam salę numer 203, sala do języka francuskiego. Weszłam do niej i zobaczyłam gromadę rozbieganych siedmiolatków. Podeszłam do mojej ławki i z torby wyciągnęłam swój podręcznik.
  - Ej! Świneczko! - poczułam jak mnie ktoś ciągnie za włosy, odwróciłam się i zobaczyłam kilku chłopaków z mojej klasy. - Pościgamy się czy basiorek nie pozwala? - pokazał na mój brzuch.
 Do moich oczu znowu napłynęły łzy. Szybko wybiegłam z klasy i skierowałam się do sali baletowej. O tej porze nikogo tam nie ma. Kiedy już się tam znalazłam to podeszłam do jednego z powieszonych na ścianie luster. Zobaczyłam w nim moje odbicie. Niska, otyła dziewczyna, o niebieskich oczach i jasnych włosach. Dziewczynka, której nikt nie lubił, wszyscy z niej drwili. Opadłam na podłogę i zaczęłam płakać.
 - No, proszę, proszę! - usłyszałam znajomy mi głos. - Tutaj nasza Pegi się schowała.
 Podniosłam głowę i zobaczyłam Go. Chłopak o wielkich, zielonych oczach oraz o słodkich dołeczkach, kiedy się uśmiechał. Harry, tak się nazywał, podobał mi się od przedszkola. Byłam w stanie zrobić dla niego wszystko.
 - Co tak się gapisz? - uniósł swoje kąciki do góry. - Jeszcze mnie czymś zarazisz.
 Zamknęłam oczy, z których wypływały mi łzy i słuchałam jak osoba, na której mi zależy śmieje się ze mnie.

 - Abby! - czułam jak ktoś mnie budzi, otworzyłam oczy i zobaczyłam zmartwionego Zayna.
 - Która godzina? - przetarłam oczy.
 - No 12:35. Nie powinnaś być przypadkiem w szkole? - uniósł swoje brwi.
 - Źle się poczułam i wróciłam.
 Sięgnęłam po moją torbę, która leżała przy sofie i ruszyłam po schodach. Weszłam do pokoju Louisa, który na moje szczęście postanowił dzisiejszy dzień spędzić z Eleanor. Rzuciłam się na łóżko i spojrzałam na sufit.
 Dręczy mnie poczucie winy, że tak go potraktowałam, ale kiedy przypomina mi się przeszłość mam znowu ochotę dręczyć Stylesa. Znowu robi z siebie ofiarę. Jeszcze brakuje, a poskarży się Louisowi. Nigdy nie powiedziałam mojemu kuzynowi, że osobą, która mnie dręczyła w dzieciństwie był Harry. Boję się, że nie byłby szczęśliwy. Tym bardziej, iż kiedyś powiedział, że udusi osobę odpowiedzialną za moje załamanie.
 Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na laptopa Louisa. Podeszłam i załączyłam go. Niestety, na moje nieszczęście był na hasło. Wpisałam jego datę urodzin, ale było złe, następnie Eleanor, też złe, Doncaster i Tomlinson też źle.
 - Louis do cholery, jakie ty masz tutaj hasło! - uniosłam ręce do góry. - Ty tylko wcinasz te marche... Marchewki! - puknęłam się w głowę i wpisałam słowo, które było dobre. - Louis geniuszu!
 Uśmiechnęłam się i zaczęłam, przeglądać strony internetowe.

Laura 
 Razem z Alice i Loczkiem po lekcjach wybraliśmy się do Milkshake City. Na początku chłopak zrobił kilka zdjęć z fankami, ale po jakimś czasie mu się to znudziło, więc zamówił sobie shake'a i usiadł koło nas.
 - Harry powiesz mi wreszcie, co się stało u dyrka i dlaczego Abby nie wróciła na lekcję? - po raz kolejny Alice zapytała Loczka.
 -  Nie ważne...- popatrzył na mnie.
 - Rozumiem. - Alice wstała od stolika. - Chciałbyś porozmawiać ze swoją przyjaciółką, więc idę...
 - Alice, to nie ta...
 - Daj spokój. Nie jestem głupia i wiem, że nic mi nie powiesz, ponieważ traktujesz mnie tylko jak kumpla a nie osobę wartą zaufania. Cześć.
 Dziewczyna zabrał swoją torbę i wyszła. Popatrzyłam się na Harry'ego.
 - Ogłupiałeś? Wiesz, że teraz znowu nie będzie chciała z nami rozmawiać i się zamknie w sobie.
 - Nie chciałem...
 - Nie tłumacz się, tylko powiedz o co chodzi.
 - Powiedziałem dyrkowi, że nie chcę chodzić do klasy z Abby, na co on powiedział jej, że najlepiej będzie jak się przepisze. - na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Teraz wprowadzę się do ciebie i nie będę musiał jej oglądać.
 Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami. W Milkshake City siedzieliśmy jeszcze jakiś czas póki nie zadzwonił do Loczka Louis, który kazał przyjacielowi jak najszybciej przyjść do domu. W domu byłam półgodziny później. Christiana znalazłam w salonie, który siedział przed laptopem, czytając jakąś wiadomość.
 - Hej. - rzuciłam i usiadłam obok niego. - Co tam masz?
 - Isabela napisała do mnie... - powiedział słabym głosem.
 - Napisała? - nachyliłam się nad nim i zaczęłam czytać.

Kochany Christianie,
wiedz, że ja Ciebie też kocham, ale nie potrafię jeszcze stanąć oko w oko z Tobą. Tamte słowa wypowiedziane przez Ciebie nadal słyszę w mojej głowie przez co nie potrafię się skupić. Przyjadę do Londynu dopiero wtedy, kiedy będę na to gotowa. Pamiętaj, że Cię kocham i zawsze kochałam.
Isabel

 - Co to znaczy, że przyjedzie kiedy będzie gotowa? - Chris spojrzał na mnie.
 - Christian... - wzięłam głęboki wdech. - Spotkałam Isabel.
 - Co? - wstał z miejsca. - Gdzie?
 - Nie mogę ci powiedzieć, ponieważ jej obiecałam, ale nie wyglądała dobrze. Myślę, że potrzebuje jeszcze czasu, żeby o wszystkim zapomnieć i stanąć przed tobą.
 - Laura, powiedz mi proszę, gdzie ona jest.
 - Kochasz ją?
 - Co to za pytanie? Oczywiście, że tak.
 - Ufasz jej?
 - Tak.
 - Więc jeżeli ją kochasz i jej ufasz to daj jej jeszcze odrobinę czasu. Ona tego potrzebuje. Ty też z pewnością tego potrzebujesz.
 - Ale...
 - Nie ma żadnego "ale". Patrz - pokazałam głową na laptopa. - Ona już napisała, zrobiła kolejny krok. Teraz wystarczy czekać na następny.
 Uśmiechnęłam się i przytuliłam do brata.

Abby
 - Siema wszystkim! - usłyszałam z dołu głos Harry'ego.
 Podniosłam się z łóżka. Podeszłam do lusterka, poprawiłam moje włosy i makijaż, który się rozmazał. Wzięłam kilka wdechów i wydechów. Nacisnęłam klamkę i wyszłam z pokoju. W salonie siedzieli już wszyscy. Spojrzałam na nich wszystkich, zatrzymując wzrok na Harry'm, który widząc mnie zabrał głos.
 - Chłopaki muszę wam coś powiedzieć.
 - Co tam Kotku chcesz? - powiedział mój kuzyn, który najwidoczniej już wrócił od Eleanor.
 - Wprowadzam się do Laury, ponieważ nie mam ochoty dzielić jednego dachu z Abby. - znowu popatrzył na mnie z takim gniewem.
 - Nie musisz... - powiedziałam. - Zdecydowałam, że wynajmę sobie mieszkanie.
 - Co?! - Louis aż stanął. - O czym mówisz? O czym wy mówicie?
 - Posłuchaj, dobrze wiesz, że ja i Harry się nie dogadujemy...
 - Ale ja myślałem, że tak na żarty.
 - Z nią się tak nie da.
 - Zamknij się, dobrze? Gdyby nie ty wszystko wyglądałoby inaczej! - pokazałam na niego palcem. - Gdyby nie ty!
 - Chyba gdyby nie ty! - Loczek wstał z fotela i podszedł do mnie. - To ty mi rujnujesz życie,  a nie ja tobie...
 - Ty mi je zrujnowałeś!
 Wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami. Byłam tak blisko powiedzenia mu prawdy. Tak blisko... Tyle co by to dało? Zacząłby mnie przepraszać? Mówić, że nie chciał? Czy może Louis prędzej by go udusił? Dlaczego życie jest takie trudne?
 Usiadłam na ławce i patrzyłam bezsensu na wiewiórki, który goniły się na drzewie. Po chwili poczułam jakąś ciepłą dłoń na moim ramieniu. Podniosłam głowę i zobaczyłam zatroskaną twarz Zayna.
 - Wszystko w porządku? - zapytał.
 - Chciałabym powiedzieć, że tak, ale to byłoby kłamstwo.
 - Powiedz mi o co chodzi? Dlaczego chcesz się przeprowadzić? I o co chodziło z tym, że Harry ci zrujnował życie?
 - Nie mogę ci tego powiedzieć... Chcę, ale nie mogę...
 - Rozumiem, nie naciskam.
 - Jeżeli chodzi o przeprowadzkę myślę, że to najlepszy pomysł. Nie chcę wiecznie siedzieć wam na głowie, chcę zacząć żyć. Własne mieszkanie? To pierwszy krok. - delikatnie się do niego uśmiechnęłam.
 - Rozumiem... - odgarnął mi kosmyki włosów.- To jak idziemy do domu?
 - Nie... Wolę się przejść.
 - No to wstawaj! - chłopak wstał i podał mi rękę.
 - Zayn?
 - Hmm...?
 - Dziękuję ci, że jesteś tu ze mną. Jesteś wyjątkowym przyjacielem.


Hej. Trochę mi zrobiło się smutno, że pod poprzednimi rozdziałami napisałyście, że nie przepadacie za Abby, ponieważ każdy z bohaterów jest dla mnie jak moje własne dziecko i każde z nich kocham tak samo (: Bardzo dziękuję za wszystkie Wasze komentarze, oczywiście przepraszam Was, jeżeli nie wchodzę na Wasze blogi, ponieważ zbliża się koniec roku a z moimi ocenami licho, więc to jest ostatni dzwonek, żeby cokolwiek nadrobić ^.^ Następny rozdział będzie w piątek, bo wątpię w to, że wyrobię się w czwartek przed komersem, ale jeżeli się uda to dodam (:
Pozdrawiam,
Kinga.

piątek, 18 maja 2012

Rozdział trzydziesty siódmy


Abby 
 Obudził mnie zapach robionej jajecznicy. Otworzyłam oczy i spojrzałam na kanapę, która została tutaj wniesiona specjalnie dla Louisa. Była pusta. Przewróciłam oczami i podeszłam do szafy, skąd wzięłam moje krótkie, jeansowe spodnie oraz białą bokserkę. Poszłam do łazienki, gdzie umyłam swoje zęby. Mój wzrok przyciągnęła różowa szczoteczka. Czyżby to była Harry'ego? Uniosłam swoje brwi, a kąciki moich ust uniosły się delikatnie do góry. Wyciągnęłam z mojej kosmetyczki flakonik z perfumem i polałam szczoteczkę słodką nutą. Z uśmiechem na twarzy zeszłam na dół, gdzie w kuchni byli już wszyscy.
 - Cześć Skarby! - wydarłam się na całe pomieszczenie.
 - Miałem nadzieję, że to był koszmar... - usłyszałam Loczka, który trzymając się za swoje tyły i lekko kulejąc poszedł do bladu. - Jednak ona tutaj jest.
 - Też cię kocham.
 Posłałam mu buziak w powietrzu, za co on przewrócił swoimi oczyma. Usiadłam koło Zayna, który był wpatrzony w swoją komórkę.
 - Coś się stało?
 - Tak! - Harry przed nosem postawił mi talerz z jajecznicą.- Ty przyjechałaś!
 - Kotku, masz to przesolone- uśmiechnęłam się.
 - Co? Przecież ja tego nawet nie soliłem!
 - Aaa.... To masz za mało posolone.
 - Agrrh! Idę umyć się! Zapomnij, że jedziesz ze mną do szkoły!
 Obrażony Loczek wyszedł z kuchni, a ja tylko ruszyłam ramionami. Spojrzałam jeszcze raz na Zayna, ale ten zainteresował się teraz gazetą z programem. Ja zaczęłam konsumować śniadanie.
 - Zayn! - usłyszałam jakiś nieznajomy głos. Po chwili w drzwiach stał chłopak bardzo podobny do Malika. - Siema wszystkim! Stary, dlaczego ja muszę się o twoim powrocie dowiadywać od Zuzki? O cześć! My się chyba nieznamy, jestem Mark, kuzyn Zayna.
 - Abby, kuzynka Louisa. - uśmiechnęłam się i wróciłam do jedzenia.
 - Rozmawiałeś z nią? - spytał zaskoczony Zayn.
 - Tak. - usiadł koło niego. - Wczoraj weszła na skype i mi wszystko powiedziała. Stary! Z kim ona się całowała!
 Czyli o to chodzi...?
 Popatrzyłam na Zayna, który nie chętnie odłożył gazetę i popatrzył na Mark'a.
 - Z Adamem, wiem...
 - Aaa! - usłyszałam krzyk z góry- Zabiję ją, normalnie zabiję! Uduszę i zakopię, potem odkopię, powieszę i jeszcze raz zakopię!
 W drzwiach pojawił się wkurzony Loczek. Wszyscy patrzyli to na niego to na mnie. Muszę przyznać, że ja sama nie widziałam go tak wkurzonego. Zauważyłam kątem oka jak Louis się podnosi.
 - Nie próbuj! - gdyby wzrok mógł zabijać, mój kuzyn grałby teraz w pokera z aniołkami. - Wiesz co zrobiła ta twoja "kochana" kuzynka? Oblała mi moją szczoteczkę do zębów jakimiś perfumami!
 - Teraz przynajmniej nie będzie ci jechało z ust. - zobaczyłam jak Louis ledwo próbuje powstrzymać się od śmiechu.
 - Wiecie co? Odwalcie się ode mnie wszyscy! Idę do szkoły!
 Za nim słyszałam tylko głośne trzaśnięcie drzwiami.

Laura 
 - Harry, co się stało? - odkąd Loczek po mnie przyszedł był gotowy roznieść cały świat.
 - Abby! - popatrzył na mnie. - Rujnuje mi życie. Minął jeden dzień, a ja już mam ochotę rzucić się pod samochód. Najlepsze jest to, że chłopacy się jeszcze z tego nabijają... Ja już nie wytrzymuję.
 - Ile ma z wami mieszkać?
 - Zapisała się do naszej klasy, czyli z jakiś rok... - słyszałam jak jego głos się łamał. - Ja nie dam rady.
 - Mam pomysł. - chwyciłam się jego ramienia. - Christian na pewno nie miałby nic przeciwko, gdybyś zamieszkał z nami.
 - Na prawdę? - popatrzył na mnie swoimi pięknymi oczkami. - Ale nie mogę.... Macie własne życie i w ogóle. Nie chcę cię narażać na jakieś niemiłe konsekwencje...
 - Harry! - zatrzymałam się. - Jesteśmy rodzeństwem, pamiętasz?
 - Kocham cię.
 Chłopak mnie mocno do siebie przytulił. Było mi go bardzo szkoda. Chociaż polubiłam Abby to rozumiałam o co chodzi Loczkowi. Odsunęłam się trochę od niego i pogłaskałam jego policzek.
 - Cześć Skarby! - usłyszałam wesoły głos Alice. Odwróciłam się i zobaczyłam, że dzisiaj miała powpinane czerwone pasemka. - Nie przeszkadzam?
 - Nie. - uśmiechnęłam się do niej. - Właśnie zaproponowałam Harry'emu, żeby u mnie zamieszkał.
 - Jesteś świadoma tego co zrobiłaś?
 - Proszę cię, tylko nie ty... Wystarczy, że  Abby mnie dołuje.
 - Hmm... No dobrze, daję ci spokój do czasu, gdy się przeprowadzisz do Laury.
 - Kocham cię. - przytulił się do niej. - Miałem rację, nie do twarzy ci w czerwonym.

Alice 
 Pierwszą lekcją była nieszczęsna matematyka. Usiadłam przed Loczkiem i zaczęłam przygotowywać się do lekcji, gdy usłyszałam jego jęk. Najpierw spojrzałam na niego, a potem przerzuciłam wzrok na dziewczynę, która stała w drzwiach. Czyżby to była ta słynna Abby?
 - Proszę, usiądźcie na miejscach. - do klasy weszła White. - Poznajcie nową uczennicę Abby Grey. Jest ona kuzynką jedego z członków zespoły, do którego NIESTETY należy panicz Styles. No i oczywiście ON zajmie się tym, żeby zapoznała się z naszą szkołą.
 - Co? - usłyszałam upadające krzesło. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam wkurzonego na maksa Loczka. - Ja nie będę w niczym jej pomagać!
 - Sty...
 - Kotku! - Abby przerwała White. - Nie będzie przecież tak źle...
 - Źle? Będzie koszmarnie!
 - Dlaczego tak mówisz?
 - Ponieważ cię nienawidzę! - zauważyłam przez chwilę jak dziewczynie zrobiło się przykro na te słowa.
 - Ciiisza! - White już była cała czerwona. - Paniczu Styles i panno Grey proszę do dyrektora! Tam zaczniecie zwiedzanie szkoły.
 Popatrzyłam jeszcze raz jak wkurzony Harry pakuje się do torby i wychodzi z sali. Popatrzyłam się na Laurę, którą też przerażało jego zachowanie.

Abby 
 - Harry, czekaj! - chłopak zatrzymał się.
 - Czego ty ode mnie chcesz? Powiedz mi czego? Skompromitować? Już to zrobiłaś. Odwrócić wszystkich przeciwko mnie? Też to zrobiłaś. Zrujnować życie? Właśnie to skończyłaś.
 - Ale...
 - Ale? Posłuchaj! Wiesz ile lat się modliłem o to, żeby ciebie już nigdy nie spotkać? Wiesz ile? 10 lat... To więcej niż połowa mojego życia... Miałem nadzieję, że cię już nie zobaczę. - widziałam jak do jego oczu napływają łzy.
 - Harry! - chciałam go dotknąć, ale ten mnie odepchnął i poszedł w kierunku gabinetu dyrektora. - Ja nie chciałam, żeby to tak wyszło... - lecz tego już nie usłyszał.
 Harry'ego znam od małego. Jak byłam mniejsza byłam puszystą dziewczynką z aparatem na zębach. Nikt mnie wtedy nie lubił. Wszyscy się ze mnie śmiali włącznie z Harry'm. On tak naprawdę wszystkich nakręcał. Najgorsze wtedy było to, że mi się podobał. Byłam w stanie poświęcić wszystko dla niego, ale pewnego dnia upokorzył mnie jeszcze bardziej przed całą szkołą, także musiałam się przenieść. Zamieszkałam w Doncaster, tam zaczęłam tańczyć. Dzięki temu straciłam na wadze i wyładniałam. Kiedy byłam już gotowa to wróciłam do Holmes Chapel, żeby zrujnować życie osobie, która mi je zrujnowała. Czasem mam wrażenie, iż on nie wie, o tym że jestem tą małą, puszystą dziewczynką.
 Otworzyłam drzwi do gabinetu dyrektora, gdzie w środku siedział on i Loczek. Podeszłam do krzesła obok i usiadłam.
 - Dzień dobry panu. - uśmiechnęłam się.
 - Dzień dobry panno Grey. Cóż tak długo musieliśmy na panią czekać?
 - Przepraszam...
 - Nic nie szkodzi. - uśmiechnął się. - Harry wszystko mi wyjaśnił...
 - Wszystko?  -popatrzyłam na Loczka, który patrzył się na swoje palce.
 - Tak... Myślę, że najlepszym wyjściem będzie jak przepiszesz się do innej klasy. - powiedział dyrektor spokojnym głosem.
 - Mam się przenieść z powodu tego, że się nie dogadujemy?
 - Dokładnie.
 - Proszę tego nie robić. - moje serce przyśpieszyło. - Nie chcę sama chodzić do klasy...
 - A ja nie chcę chodzić z tobą.
 Loczek popatrzył na mnie z takim gniewem. Nie wierzę, że w ciągu tych paru lat musiał mnie tak bardzo znienawidzić. Moja chęć zemsty przerodziła się w pasję. Tego już się nie da naprawić...
 Wzięłam głęboki wdech.
 - Niech pan robi co chce. Teraz przepraszam, ale muszę iść załatwić parę spraw.
 Wstałam i wyszłam z gabinetu.

Isabel 
 Stałam przed lustrem i przyglądałam się sobie. Chociaż od spotkania z Laurą minął tydzień to nie byłam jeszcze gotowa na spotkanie z nim. Moja dotychczas szara skóra nabrała już kolorów, a zapłakane oczy znowu były ciemne. Najgorzej było z moją psychiką. Wciąż przypominały mi się słowa Christiana: Nie kocham cię! Lecz chwilę później SMS ze słowami: Kocham Cię... Podeszłam do stolika, otworzyłam listę kontaktów i znalazłam Christiana. Moje palce wahały się pomiędzy czerwoną a zieloną słuchawką. W ostatniej chwili nacisnęłam czerwoną. Usiadłam na fotelu i spojrzałam na kominek.
 - Isabel, czy chcesz coś do picia? - usłyszałam głos pani Flower, właścicielki chatki.
 - Nie, dziękuję. - uśmiechnęłam się słabo.
 - Tęsknisz za nim, prawda? - pokiwałam głową. - To napisz do niego list lub jak wy to zwiecie maila. - podniosłam oczy i się uśmiechnęłam szeroko.
 - To jest genialny pomysł! Dziękuję.
 Przytuliłam się do starej kobiety, która zgodziła się mnie przyjąć do swojego życia.

Rozdział trzydziesty siódmy. W całości pisany przeze mnie ^^ 9 komentarzy o.O No spoko... Może musi być taka równowaga, że wszędzie tyle samo komentarzy, bo pod przed ostatnim było 27 xq Posłuchajcie następny rozdział w poniedziałek, jeżeli się wtedy nie pojawi to znaczy, że dostałam karę na komputer :/ Od dzisiaj postanowiłam, że kończę pisać co dwa dni a zaczynam co trzy (: Zapraszam Was na bloga, którego piszę z panią Tomlinson : Look After You (:Ooo!! Chciałam Wam powiedzieć, że moja przyjaciółka Dominika zgłosiła mnie do konkursu na Wymarzony Świat z 1D, co Wy o tym myślicie? (: No dobrze, więc ja czekam teraz na Wasze komentarze i biorę się za czytanie Waszych blogów, bo jak widzę mam wielkie zaległości ;p
Kocham,
Kinga.