sobota, 31 marca 2012

Rozdział piętnasty

 - Dziewczyna? - Laura uśmiechnij się. - Miło cię poznać.
 - Ciebie również - uśmiechnęła się.
 - To ja was zostawię. - Niall wszedł do domu.
 - Tyle o tobie słyszałam - zaczęła Eva.
 - Naprawdę? - uniosłam jedną brew.
 - Tak. Kiedy Niall przyjechał do Mullingar mieliśmy okazję nareszcie porozmawiać i wtedy mi o tobie opowiedział - jak się poznaliście i w ogóle.
 - Nie jesteś stąd?
 - Nie. Pochodzę z Irlandii. Wychowałam się razem z Niallem.
 - Przepraszam muszę iść do łazienki.
 - Dobrze.
 Weszłam do domu i zaczęłam szukać łazienki. Znajdowała się na pierwszym piętrze. Weszłam do niej i zamknęłam drzwi na klucz. Była niewielka, ale bardzo piękna. Ściany zdobił jasny marmur. Z rogu znajdowała się wielka wanna a naprzeciwko niej, na ścianie znajdowało się lustro. Podeszłam do niego. Do moich oczu zdążyły napłynąć łzy.
 - Dziewczyna? - zaczęłam do siebie mówić. - Ale jak to możliwe? Nic nie mówił... Spotkał się nawet ze mną.
 Usiadłam przy wannie i zaczęłam płakać. - Ona jest idealna. Miła, zabawna, piękna i zna Nialla od zawsze. Nie ma szans, żeby miałby ją rzucić...
 Ktoś zapukał do drzwi.
 - Chwileczkę - otarłam łzy i podeszłam do lustra. - To nie jest bajka Laura. Musisz się pogodzić, że Niall ma kogoś. Znajdziesz sobie osobę, z którą będziesz szczęśliwa.
 Poprawiłam sobie makijaż i wyszłam. Na korytarzu czekał Louis, który zabawnie skakał i trzymał się za krocze. Szybko wparował do łazienki, mówiąc jeszcze, ileż można siedzieć w łazience. Pobiegłam na dół i skierowałam się do drzwi, lecz nim wyszłam postanowiłam pożegnać się z Niallem i resztą. Nie chciałabym, żeby podejrzewali, że jest coś nie tak.
 - Może odprowadzę cię. - zaproponował niebieskooki.
 - Nie, są to twoje urodziny i nie powinieneś wychodzić, a i tak Christian ma po mnie przyjechać. Baw się dobrze i jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - z bólem przytuliłam się do niego.
 Wyszłam na zewnątrz, było już ciemno. Wyciągnęłam komórkę i spojrzałam na nią. Zdecydowałam, że jednak nie zadzwonię po brata. Przejdę się spacerkiem. Po kilkudziesięciu metrach zdjęłam obcasy i do domu doszłam na boso. Cicho przemknęłam się przez salon, ale niestety, zostałam nakryta przez Christiana.
 - Co tak szybko? - zapytał.
 - Nic. - powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju.
 Zamknęłam drzwi na klucz. Słyszałam kroki, więc wiedziałam, że zaraz będzie próbował wejść tutaj. Ja tymczasem skoczyłam do łóżka i znowu po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
 - Laura, co się stało? - pytał mnie zza drzwi.
 - Daj mi spokój proszę. - nałożyłam na głowę poduszkę i po jakimś czasie zasnęłam.
 Następnego dnia obudziłam się o 6:00. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Następnie założyłam czarne spodnie i białą koszulę, ponieważ dzisiaj była niedziela. Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie coś na śniadanie. Na blacie leżała karteczka, wzięłam ją i zaczęłam czytać.

KOCHANIE, NIE WIEM CO SIĘ STAŁO, ALE MARTWIĘ SIĘ O CIEBIE. NIESTETY, W NOCY DOSTAŁEM WIADOMOŚĆ, ŻE MUSZĘ LECIEĆ DO DUBLINA. WYJEŻDŻAM NA DWA DNI, WIĘC PROSZĘ CIĘ DBAJ O SIEBIE. RANO ZADZWONIĘ DO BABCI, ŻEBY ZADBAŁA MI TEŻ TAM O CIEBIE. KIEDY JUŻ WRÓCĘ, POROZMAWIAMY.
CHRISTIAN
P.S. NA ŚNIADANIE ZRÓB SOBIE PARÓWKI ;)

 Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej parówki. Włożyłam je do wody i zaczęłam gotować. W międzyczasie zrobiłam sobie herbatę. Usłyszałam moją komórkę, ale nie wiedziałam, gdzie ją ostatnio położyłam. Pobiegłam do przedpokoju. Na ziemi koło moich obcasów leżała torebka. Wyciągnęłam z niej komórkę.

LAURA, CZY MAMY JUTRO MATEMATYKĘ?

 TAK.

 OK. DZIĘKI. ;) A CO DZISIAJ ROBISZ?

 ODPOCZYWAM, A TY?

 LECZĘ KACA ;P

 NO OK. DO JUTRA.

DO JUTRA.

 Założyłam moje baleriny i wyszłam z domu. Półtorej godziny później było już po mszy. Nie śpieszyło mi się do domu, więc postanowiłam się przespacerować. Zauważyłam, że to mi pomaga w poukładaniu sobie wszystkiego. Świeże powietrze naprawdę jest dobrym lekarstwem. Było jeszcze wcześnie, więc dużo osób jeszcze śpi. No nie licząc Harry'ego. Przez moją nie uwagę potknęłam się.
 - Nic ci nie jest? - usłyszałam za sobą czyiś głos.
 - Nie, chyba nie. - wstałam i otrzepałam się. Na spodniach pojawiła się wielka dziura. - Świetnie!
 - Może da się to jakoś naprawić? - odwróciłam się i ujrzałam Evę. - O hej. Nie poznałam cię.
 - Cześć.
 - Wczoraj szybko się zmyłaś.
 - Wiesz, źle się poczułam i musiałam jak najszybciej wyjść. Teraz przepraszam, ale śpieszę się.
 - No to do zobaczenia. - pomachała mi na pożegnanie.
 Otarłam łzy i pobiegłam do domu. Szybko wskoczyłam w dres i włączyłam komputer. Przejrzałam pocztę, gdzie czekała wiadomość od mojej mamy.

 HEJ SKARBIE,
CO TAM SŁYCHAĆ W WIELKIM ŚWIECIE? KRYSTIAN WYSŁAŁ MI TWOJE ZDJĘCIE. ŚLICZNIE WYSZŁAŚ. PRZEPRASZAM, ŻE TAK MAŁO DO CIEBIE PISZĘ, ALE PO PROSTU PISANIE KSIĄŻKI POŻERA MI DUŻO CZASU. WŁAŚNIE SKOŃCZYŁAM PISAĆ TRZECI ROZDZIAŁ. TĘSKNIĘ I KOCHAM, MAMA.

 Uśmiechnęłam się pierwszy raz od wczoraj. Odpisałam jej i włączyłam twettera. Chłopacy zdążyli już napisać, że urodzinowa impreza Nialla udana. Natomiast Zayn dodał jeszcze, że to był ostatni raz, kiedy pił. Pojawiły się też zdjęcia tańczącego Louisa, całującego się Liama z Danielle, ledwo trzymającego się na nogach Zayna, zajadającego żelki Harry'ego i ciągle jedzącego Nialla. To tego ostatniego zdjęcia najczęściej przeglądałam. Zamknęłam oczy, gdzie znowu napłynęły mi łzy.
 Ktoś zadzwonił, szybko zleciałam na dół, żeby otworzyć. Najpierw spojrzałam w judasza. To tylko babcia. Otworzyłam drzwi.
 - Matko, jak ty wyglądasz! Nie było mnie tylko kilka dni, a ty wyglądasz jak...
 - Też tęskniłam. - przytuliłam się do niej.
 Weszłyśmy do salonu, usiadłyśmy na sofie, a ja mocno przytuliłam się do niej.
 - Skarbie, co się stało? - głaskała mnie po głowie.
 - Babciu, czy ty też kiedyś zakochałaś się w chłopaku i kiedy myślałaś, że coś między wami jednak będzie, okazuje się, że ma dziewczynę? - po moich policzkach płynęły łzy.
 - Wyobraź sobie, że tak. Był on wysoki, przystojny i miał nieziemskie oczy. Poznaliśmy się w liceum. Ja chodziłam do drugiej, a on do trzeciej klasy. Uczęszczaliśmy razem na zajęcia aktorskie. Pewnego dnia otrzymałam główną rolę w bardzo dobrze ci znanej sztuce " Romeo i Julia", on również miał główną rolę. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu na próbach, bardzo dobrze się bawiliśmy. Podczas premiery, kiedy mieliśmy się pocałować zrozumiałam, że się w nim zakochałam. Zeszliśmy ze sceny i chciałam mu powiedzieć co do niego czuję, ale wtedy... - zamilkła, podniosłam głowę i spojrzałam w jej oczy, które były zapatrzone w jakiś przedmiot.- Wtedy ujrzałam go z dziewczyną. Przytulali się do siebie i śmiali się. Uciekłam stamtąd i powiedziałam sobie już, że nigdy nie zakocham się w żadnym chłopaku.
 - To jak poznałaś dziadka?
 - Po skończeniu liceum wyjechałam do Londynu. Zaczęłam sprzedawać na ulicy lody. Pewnego dnia podszedł do mnie "Romeo" razem ze swoją dziewczyną. Chwilę później podbiegł do nich czarnowłosy chłopak, który nie potrafił przestać się śmiać. Patrzyłam na niego jak na wariata...
 - To był dziadek?
 - Cicho bądź! - puknęła mnie w głowę. - Na czym skończyłam? Ach... A więc, ten chłopak podszedł do tamtej dziewczyny pocałował w policzek i przytulił. "Romeo" popatrzył na nich i uśmiechnął się, po chwili kupił 3 lody. Płacąc zostawił mi karteczkę i odszedł. Wzięłam ją i przeczytałam: Spotkajmy się w  Hyde Park o 16:00. Długo wahałam się nad tym, czy iść czy nie. Zdecydowałam, że pójdę i od tamtej pory jestem szczęśliwą kobietą przy boku mojego mężczyzny.
 - Niesamowite. A co z tamtymi?
 - Niedawno odwiedziliśmy ich.
 - To oni?
 - Tak. - uśmiechnęła się - To, że chłopak ma teraz dziewczynę to nie znaczy, że za parę lat będzie też ją miał, ale możesz także znaleźć swoją jedyną miłość przez jakiś przypadek i szybko zapomnisz o tym chłopaku. - pocałowała mnie w czoło.
 - Dziękuję ci babciu.
 - No to teraz bierzemy się za robienie obiadu. - wstała i powędrowała do kuchni.

Jak obiecałam, tak zrobiłam. Dzisiaj rozdział piętnasty :) Trochę przynudza, ale po prostu musiałam go tak napisać. Dziękuję za wszystkie komentarze. Następny rozdział będzie w poniedziałek ;) Ten rozdział dedykuję dwóm dziewczynom: Pani Tomlinson i Natalii ;** Teraz czekam na Wasze komentarze. :)
Kocham, 
Kinga.

piątek, 30 marca 2012

Rozdział czternasty

 - I jak wyglądam? - zapytałam Kasię i Zuzannę, które siedziały w pokoju czarnowłosej.
 - Świetnie. - powiedziały na raz.
 Podeszłam do wielkiego lustra w moim pokoju. Brązowe, kręcone włosy, na nosie czarne okulary, usta pociągnięte czekoladowym błyszczykiem. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na moje obcasy, które stały w rogu.
 - Kasia? - zwróciłam się do kamerki.
 - Hm...? - nie podnosła wzroku znad magazynu, który właśnie czytała.
 - Bardzo bolała cię kostka, kiedy ją skręciłaś? - spojrzała w kamerkę, nie wiedząc, dlaczego zadałam to pytanie. - Pytam się, bo chcę być na to przygotowana. - pokazałam jej moje obcasy i zaczęłam się śmiać, słyszałam, gdzieś tam w tle też śmiech Zuzki.
 - Śmieszne. - przerzuciła włosy za plecy i wróciła do czytania magazynu.
 - Dobra Skarby, ja się zbieram.
 - Kochanie, nie zapomnij zdać nam relacji. - na ekranie pojawiła się Zuzka.
 - Dobrze. - pomachałam im i rozłączyłam się.
 Jeszcze raz spojrzałam na swoje obcasy, przeżegnałam się i je założyłam. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie siedział Christian. Przeglądał jakieś papiery.
 - I jak? - zapytałam się.
 - Chwilka. - przeczytał jeszcze kilka zdań i spojrzał na mnie, uprzednio popijając kawę. Zakrztusił się.
 Podbiegłam do niego i zaczęłam klepać po plecach. Był już cały czerwony.
 - Już dobrze? - pokiwał głową. - Czyli źle... - odeszłam.
 - Zwariowałaś? Wyglądasz bosko! - wstał i wyszedł z kuchni. Po chwili wrócił z aparatem w ręce. - Wybacz, ale mama musi to zobaczyć. - uśmiechnął się i zrobił mi zdjęcie. - Gotowe.
 - Świetnie. - powiedziałam pod nosem. - Zawieziesz mnie?
 Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać, jakbym powiedziała jakiś kawał. Podniosłam brwi i zaczęłam się na niego patrzeć póki się nie uspokoił. Kiedy zobaczył, że nie żartuję jego mina zrzędła. Wstał i poszedł się przebrać. Po jakimś czasie siedzieliśmy już w samochodzie.
 - O której mam po ciebie przyjechać? - zapytał, kiedy staliśmy już pod ich domem.
 - Ja do ciebie zadzwonię. -pocałowałam go w policzek i otworzyłam drzwi, chcąc wysiąść z auta, ale ten złapał mnie za rękę.
 - Nie tak szybko.
 - Nie rozumiem?
 - Teraz będę wyglądał jak jakiś nadopiekuńczy tatulek, ale co na to poradzę. Po pierwsze żadnego alkoholu.
 - Żadnego?
 - Tak, żadnego. Jak ostatnio przyglądałem się twoim papierom to jeszcze pełnoletnia nie jesteś. - dziwne te kazanie. Normalnie każdy jak to on powiedział "tatulek" nie próbuje powstrzymywać się od śmiechu podczas kazania. - Po drugie żadnego rozbierania się. - tutaj musiałam klępnąć go w głowę. - Po trzecie... - uniusł palec.
 - Tak wiem, mam się postarać, żebyś nie został wujkiem. - skończyłam za niego.
 - To też, ale masz się dobrze bawić.
 Uśmiechnęłam się, pocałowałam go znowu w policzek i wyszłam z auta. Już na ulicy słyszałam muzykę dobiegającą ze środka. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Niestety nikt nie słyszał. Zadzwoniłam więc. Po jakimś czasie otworzył mi Zayn, uśmiechnął się i wciągnął do środka. Przytulił mnie mocno. Początek imprezy a ten już upity. Weszłam do salonu i zamurowało mnie. Nie myślałam, że Niall ma tylu znajomych w Londynie. Szukałam wzrokiem solenizanta, niestety nigdzie go nie dostrzegałam.
 - Cześć. - usłyszałam Louisa.
 - Hej.
 - Co tam? - zapytał.
 - To ty już nie jesteś na mnie obrażony? - uniosłam brew.
 - Kurcze zapomniałem. - klepnął się otwartą dłonią w czoło. - Nie było tej rozmowy.
 Poszedł w kierunku Eleanor, która tańczyła na środku pokoju razem z Danielle. Ja się odwróciłam i poszłam do kuchni. Miałam nadzieję, że znajdę tam niebieskookiego. Nie myliłam się. Stał przy blacie kuchennym, gdzie rozmawiał z Harry'm. Loczek pierwszy mnie zauważył. Odłożył trzymany w ręku kieliszek z szampanem i podbiegł do mnie.
 - Laura! - zaczął mnie dusić. - Jak ty pięknie wyglądasz!
 - Dziękuję.
 - Kto chce paczkę żelków pana Harolda? - do kuchni wszedł upity Zayn.
 - Zayn! - Harry wydarł się nad moim uchem i pobiegł za ledwo trzymającym się na nogach Zaynem.
 - Cieszę się, że przyszłaś. - podszedł do mnie Niall i przytulił.
 - To ja dziękuję, że mnie zaprosiłeś. - uśmiechnęłam się i wręczyłam mu prezent, który znajdował się w małym niebieskim pudełku.
 - Nie musiałaś. - spojrzał na mnie.
 - Musiałam.
 Wziął go ode mnie i otworzył. Na widok zawartości zaczął się śmiać.
 - Serio? - wyciągnął ze środka złoty breloczek o kształcie kurczaka. Odwrócił na drugą stronę prezent i zaczął czytać. - "Dla Pana od kurczaka od Pani od kurczaka." Dziękuję za ten oryginalny prezent. - przytulił mnie.
 - Nie ma za co. - uśmiechnęłam się.
 - Zayn oddaj mi je! - do kuchni wleciał ciemnooki i Loczek.
 - No to złap mnie! - zaczął jemu machać paczką żelków.
 - Może chodźmy stąd. - zaproponował Niall.
 Poszliśmy do salonu, gdzie impreza się rozkręcała. Podeszłam do Eleanor, która stała przy barku i przyglądała się jak jej chłopak wygłupiał na parkiecie.
 - Hej. - pamachałam do niej.
 - Hej Skarbie. - przytuliła mnie. - Cieszę się, że jesteś. Przynajmniej teraz nie będę musiała patrzeć na tego pajaca. - pokazała na Louisa i zaczęła się śmiać.
 - Nie jest taki zły. - przyglądałam się obrażalskiemu. Przypominał mi Przemka, który tak samo tańczył na urodzinach Zuzki.
 - Oczywiście. - odwróciła się i zrobiła sobie drinka. - Zrobić ci też? - spojrzała na mnie.
 - A chcesz mnie jeszcze zobaczyć?
 - Nie rozu... Oczywiście, było kazanie?
 - Niestety.
 - To może soku? - wzięła do ręki sok pomarańczowy i pokazała mi go.
 Pokiwałam głową i spojrzałam jeszcze raz na parkiet, gdzie pojawili się nowi - Zayn i Harry, który trzymał przy sercu swoją paczkę żelek. Kiedy zauważył, że przyglądam się im pomachał do mnie.
 - Laura, zatańczysz? - zapytał.
 - Ja...ja... Nie potrafię. - zrobiłam łyk soku.
 - Co? - tuż obok Loczka pojawił się nasz pijaczyna. - To znam łatwy sposób, żeby się nauczyć.
 Podszedł do barku i wyprosił stamtąd Eleanor, która patrzyła na niego jak na wariata. Podciągnął rękawy swojej koszuli. Wziął szklankę i wrzucił do niej kostki lodu, następnie zalał to colą do połowy, a resztę zapełnił wódką. Wręczył szklankę mi do ręki z uśmiechem.
 - Jeśli masz słabą głowę to za niedługo będziesz najlepszą tańcereczką na tej imprezie.
 Popukałam się w głowę i odwróciłam się od niego. Spojrzałam na Harry'ego, który ledwo oddychał, widząc tą akcję.
 - Wszystko w porządku? - zapytałam a ten pokiwał głową, wziął ode mnie drinka i poszedł porozmawiać ze swoimi znajomymi.
 - Pani wybaczy, ale parkiet na mnie czeka. - ciemnooki wyszedł zza baru i podeszł wyginać swoje ciało na parkiecie.
 Uśmiechnęłam i zaczęłam się wszystkim naokoło przyglądać. Piękna Danielle tańczyła razem ze swoim chłopaczkiem, Eleanor stała w kącie i nabijała się z Marcheweczki, Zayn próbował się nie przewrócić, a Harry zarywał do jakiś dziewczyn.
 - O tym nie mogę wspomnieć Kasi. - zanurzyłam usta w pomarańczowym soku.
 Próbowałam znaleźć Nialla, z którym ostatnio byłam przy wejściu do salonu. Pewnie, rozmawiał gdzieś ze swoimi gośćmi. Przecież to najważniejsza osoba dnia dzisiejszego. Odłożyłam szklankę i ruszyłam na tyły domu, gdzie ostatnio było ognisko. Ulżyło mi. W domu był taki hałas i upał, a tutaj spokój i chłód. Zamknęłam oczy i zaczęłam odpoczywać.
 - Tutaj jesteś. - usłyszałam głos za swoimi plecami.
 - Coś się stało? - odwróciłam się.
 W drzwiach stał Niall razem z blond włosom dziewczyną.
 - Chciałbym, żebyście się poznali. - uśmiechnął się. - Eva poznaj Laurę.
 - Cześć. - uśmiechnęłam się do niej. 
 - Lauro poznaj Evę, moją dziewczynę.

Cześć! Kochane, moja kara na komputer została anulowana. Od dzisiaj będę grzecznym dzieckiem :p Jak wrócę do domu to postaram się zacząć komentować Wasze blogi, ponieważ niestety, komórka mi na to nie pozwoliła :/ Następny rozdział dodam jutro, ponieważ w niedzielę mnie nie ma ;p Teraz póki mam czas będę dodawała co dwa dni rozdziały :D Dziękuję wszystkim Dziewczynom, które o mnie pamiętały :d Czekam na Wasze komentarze, co do tego rozdziału :D
Pozdrawiam,
Kinga

wtorek, 27 marca 2012

Rozdział trzynasty

 Wszystko tutaj jest takie piękne... Zielone drzewa i trawa, niebieska rzeka oraz blond włosy chłopak, który leżał z zamkniętymi oczami na plecach z twarzą zwróconą ku niebu. Sięgnęłam po moją torebkę i wyciągnęłam telefon, żeby zobaczyć, która godzina. Była już 16:20. Dugnęłam Nialla, a ten tylko poruszył swoją brwią.
 - Niall?
 - Hm... - najwidoczniej nie podobało mu się to, że przerwałam jego odpoczynek.
 - O której ma przyjechać taksówka? - spytałam, skubjąc trawę.
 - O 16:30, dlaczego pytasz? - podniósł jedną powiekę i spojrzał na mnie.
 - Ponieważ jest 16:20.
 Chłopak jak na rozkaz już stał na nogach. Pomógł mi powstać i zaczął zbierać wszystkie kubki i talerzyki do koszyka, a na końcu schował koc. Potem spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Ruszyliśmy przez lasek. Co jakiś czas zerkałam na chłopaka. To chyba dzisiaj była najczęstsza czynność wykonywana przeze mnie. Po jakiś piętnastu minutach byliśmy już na miejscu. Trafiłił nam się zrzędliwy dziad, któremu nic się nie podobało. Oczywiście dostaliśmy kazanie, że spóźniliśmy się 10 minut i, że mógł sobie odjechać itd. W taksówce z Niallem graliśmy na palce, ponieważ nie mieliśmy nic do roboty. Miałam nadzieję, że blond włosy dostał nauczkę, że nie pozwolił mi kiedyś wygrać, ale myliłam się. Cały czas przegrywałam.
 - Wejdziesz do środka? - zapytałam, kiedy staliśmy pod moim domem.
 - Nie, dzięki. Muszę jechać na próby. - uśmiechnął się. - Może następnym razem.
 - Trzymam cię za słowo. No to pa. - podeszłam do niego i przytuliłam.
 - Pa. - odszedł, ale po chwili się wrócił. - Zapomniałbym. - Z koszyka wyciągnął małą, niebieską kopertę z moim imieniem. - Dla ciebie. - powiedział i odszedł.
 Weszłam do kuchni, gdzie przy stole czekał na mnie mój brat, babcia i dziadek. Na widok tej dwójki podskoczyłam z radości, rzuciłam na blat kopertę i podbiegłam do nich. Wyściskałam ich jak nigdy i wycałowałam. Zmusiłam ich do opowiedzenia jak było u znajomych.
 - Wnusiu, a co to za koperta? - zapytała babcia, kiedy podeszła do blatu, żeby nalać sobie soku. 
 - Och... - wzięłam od niej to. - Zapomniałam o tym.
 Otworzyłam i wyciągnęłam ze środka zaproszenie na imprezę urodzinową do Nialla, która ma odbyć się w tą sobotę w jego domu. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Po chwili niestety znikł. W co ja się ubiorę?
 - Lauro, coś się stało? - spytał Will.
 - Zostałam zaproszona na urodziny znajomego, a nie wiem, w co mam się ubrać.
 - Zadzwoń do... - mój brat próbował sobie coś przypomnieć. - Danielle i Eleanor?
 - Masz rację. - podbiegłam do niego i pocałowałam go w policzek.
 Pobiegłam na górę i włączyłam laptopa. Tym razem pierwsze co zrobiłam, było otworzenie mojej poczty. Była już tam wiadomość od mojej mamy, która pytała się jak minął pierwszy dzień w szkole. Szybko jej odpisałam i włączyłam skype. Była tylko Kasia. Zadzwoniłam.
 - Hej Skarbie. - zaczęłam.
 - Hej. - Rudziec pomachał do mnie.
 - Hej. - usłyszałam jakiś głos w tle, a po chwili na ekranie pojawiła się Zuzka, która wczoraj wróciła z Australii.
 - Co tam u was słychać? - zapytałam.
 - To ty mi powiedz, co z Horanem? - wypaliła Kasia.
 - Powiedziała ci już.
 - Przepraszam. - czarnowłosa się lekko zaczerwieniła.
 - Nie, dziękuję ci. Przynajmniej ja nie będę musiała jej mówić wszystkiego od początku. - uśmiechnęłam się. - Zabrał mnie on dzisiaj na piknik i zaprosił na swoje urodziny.
 Kasia zaczęła się dusić herbatą, a Zuzanna chciała jej pomóc, klepiąc ją po plecach.
 - Lepiej już? - skierowała się do Rudej, kiedy ona pokiwała, że tak, spojrzała na mnie. - Zaprosił cię na urodziny? No to gratuluję.
 Rozmawiałyśmy jeszcze kilka minut, podczas których dowiedziałam się, że zamierzają przyjechać do Londynu za jakieś dwa, trzy tygodnie i razem ze mną ruszą w poszukiwaniu sukienek na wesele. Kasia do tej pory nie mogła się nacieszyć, tym że będzie miała ojca. Ja i Zuzka wcześniej nie miałyśmy okazji go poznać, ale rudowłosa określa go jako: " git men". Po skończonej rozmowie sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Eleanor.
 -Halo -odezwał się głos w słuchawce.
 -Hej Eleanor, z tej strony Laura.
 -Hej Laura. Coś się stało?
 - Mam pytanie, czy pomożesz mi razem z Danielle podczas zakupów? Ponieważ zostałam zaproszona na urodziny Nialla i nie mam się, w co ubrać.
 - Jasne. Wystarczy, że powiesz kiedy.
 - Jutro o 16?
 - W porządku. Do zobaczenia.
 Następnego dnia po szkole, o ustalonym czasie czekałam na dziewczyny w centrum handlowym. Zauważyłam już kilka ubrań, które bardzo mi się podobały, ale wolę znać zdanie kogoś innego. Kiedy już dziewczyny dotarły na miejsce ruszyłyśmy na zakupy. Najpierw zaczęłyśmy od parteru, przechodząc na wyższe piętra. Po kilku godzinach każda z nas miała już dobrany strój. Danielle miała prostą czekoladową sukienkę a do tego beżowe buty na obcasach, Eleanor miała małą czarną i oczywiście czarne buty. Ja jednak zdecydowałam się na granatowe rurki, białą boxerkę i srebrną marynarkę. Do tego ciemne buty. Wszystko pasowało do siebie jak nigdy. Został tylko jeden problem, co kupić Niallowi na urodziny? Dziewczyny już pojechały, więc postanowiłam, że w wyborze prezentu pomoże mi Harry i Zayn. Z torebki wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Loczka.
 - Cześć Laura. Jak tam zakupy?
 - Cześć Harry. Zakupy są już w połowie zrobione, brakuje mi tylko prezentu dla Nialla, nie wiesz co by chciał dostać?
 - Łatwizna. - odezwał się Zayn, który musiał być przy zielonookim. - Kup mu coś do jedzenia, ucieszy się. - razem z Harry'm zaczęli się chichrać.
 - A coś poza tym?
 - Cześć z kim gadacie? - do pokoju wszedł, któryś z chłopaków. Głosem przypominał mi Nialla. Świetnie teraz już nic od nich nie wyciągnę! Dzwonię do Louisa.
 - Halo?
 - Hej Louis, to ja Laura.
 - Kobieta, która uzależniła moją dziewczynę od marchewek i teraz muszę się nimi z nią dzielić. W czym mogę pomóc?
 - Co kupić Niallowi na urodziny? - jakiś czas zajęło mi powiedzenie tego zdania, ponieważ przypomniało mi się zadanie, które musiała wykonać Eleanor.
 - Łatwe pytanie. Kup mu coś do jedzenia.
 - Lou! Coś innego? - naciskałam dalej.
 - To może coś do picia?
 - Dobra, od ciebie nic nie wyciągnę. To cześć.
 Został mi jeszcze Liam, ale teraz nie miałam ochoty, żeby do niego zadzwonić. Jest moją ostatnią szansą, więc wybiorę go jak stracę nadzieję.
 Usiadłam na ławeczce w centrum i zaczęłam przyglądać się sklepom, gdzie mogłabym znaleźć idealny prezent urodzinowy dla chłopaka. Zawsze, kiedy mój wzrok natrafiał na sklep spożywczy chichrałam się. Moim celem został sklep jubilerski. Weszłam do niego. Wszędzie było tyle biżuterii. Najpiękniejsze miejsce na ziemi - uśmiechnęłam się i podeszłam do ekspedientki.
 - Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc? - zapytała kobieta.
 - Mam pytanie. Czy znajdę tutaj coś na prezent dla... Kolegii?
 - Po pierwsze, nie coś - poprawiła swoją blond grzywę i ruszyła w kierunku gabloty, która stała na środku sklepu. - Myślę, że srebrny lub złoty breloczek będzie idealny. - pokazała mi breloczki o różnych kształtach. - Oczywiście jest możliwość wygrawerowania napisu. - posłała mi sztuczny uśmiech.
 Tyle pięknych breloków. Sama nie wiedziałam, który wybrać. Dobra, dzwonię do Liama, może on mi pomoże. Z torebki wyciągłam komórkę i wybrałam numer do chłopaka.
 - Cześć Laura. Co tam słychać?
 - Hej Liam. Posłuchaj jestem w poszukiwaniu prezentu dla Nialla, ale nie wiem co wybrać. Znaczy się, jestem już w połowie wyboru prezentu, ale możesz mi powiedzieć, czy Niall ma jakieś zainteresowania?
 - Je... - przerwałam mu.
 - Tylko nie mów, że jedzenie. Coś innego.
 - Kocha śpiewać, grać na gitarze i w piłkę nożną.
 - Kocham cię! - pół sklepu spojrzało na mnie, a ja się zarumieniłam.- Dobra, dziękuję. Papa.
 Czyli teraz waham się nad złotymi breloczkami z mikrofonem, gitarą i piłką nożną. Po jakimś czasie zdecydowałam się na jeden i zawołałam ekspedientke.
 - Czy ma zostać wygrawerowany napis? - spojrzała na mnie.
 - Tak. Poproszę. - uśmiechnęłam się i podyktowałam jej kilka słów, które ona zapisała na kartce.

Kochane! Kolejny rozdział :) Wiem jest nudny, ale musi być. Nie wiem, kiedy następny rozdział, ponieważ nie mogę jeszcze wchodzić na komputer :/ Jeśli chodzi o Wasze blogi to jestem na bieżąco. Spróbuję zacząć komentować, ale na mojej komórce to nie będzie łatwa sprawa :p Ciekawa jestem, czy ktoś mnie jeszcze pamięta :]
 Kocham, 
Kinga

środa, 7 marca 2012

Rozdział dwunasty

 Pierwszy wrzesień już jest. Na dworze słońce wyjątkowo grzało. Założyłam na siebie skromną granatową sukienkę, a do tego beżowe buty na obcasach. Zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie śniadanie. Uśmiechnęłam się na widok mojego brata i mocno go uściskałam.
 - Kiedy wróciłeś? - zapytałam.
 - W nocy.
 - To, dlaczego nie odsypiasz? - usiadłam do stołu.
 - Odsypiać w najważniejszym dniu dla mojej siostry?
 Pocałowałam go w policzek. Przyjrzałam się z uwagą na to co było na stole. Tym razem nie bałam się, że zatruję się, ponieważ zostałam uprzedzona przez Christiana, że nie on robił dla mnie śniadanie. Zjadłam w całości swoją porcję. Uśmiechnęłam się jeszcze raz do mojego brata i podziękowałam. Pobiegłam do łazienki i wzięłam się za moje włosy. Chwyciłam za lokówkę i zaczęłam robić sprężynki. Zawsze mi się one podobały. Na ustach przejechałam jeszcze czekoladowym błyszczykiem i wyszłam z domu. Na podjeździe czekał Harry, który zaoferował, że podwiezie mnie do szkoły.
 - Cześć. - powiedziałam, kiedy wchodziłam do samochodu.
 - Hej. Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się i ruszył.
 Jechaliśmy jakieś piętnaście minut. W tym czasie opowiedział mi coś o swojej klasie. Kazał mi uważać na niektóre dziewczyny, które uważają się za królowe szkoły oraz na niektórych chłopaków, którzy są niezłymi podrywaczami.
 Szkoła była ogromna. W Polsce muszę przyznać takich wielkich nie widziałam. Razem z Harry'm ruszyłam w kierunku sali gimnastycznej, gdzie pan dyrektor wygłosił apel. Niczym się nie różnił niż tym co w Polsce. Potem wszyscy ruszyliśmy do swoich klas. Starałam się nie zgubić Loczka, bo inaczej nie wiem jak sobie poradzę. Nasza klasa była przepiękna. Ściany były pomalowane na dwa kolory: dwie zielone i dwie beżowe. Ławki wyglądały na nowe i nieśmierdziało tutaj jak w innych salach.
 - Cześć Harry! - do klasy wpadła gromada dziewczyn, które ledwo powstrzymały się od krzyków.
 - Cześć - posłał im uśmiech.
 Teraz rozumiem o czym mówiła Eleanor. Usiadłam do ostatniej ławki i z mojej beżowej torebki wyciągnęłam notatnik i długopis. Poprawiłam swoje okulary i spojrzałam na wchodzących uczniów do klasy. Harry miał rację, że do naszej klasy chodzą osoby typu: "To ja tutaj rządzę". Starałam się nie zwracać na siebie uwagi, niestety, nowej ciężko jest być niezauważoną.
 - Ej! Mamy Nową w klasie! - krzyknął jeden z chłopaków, a reszta spojrzała się na mnie. Teraz musiałam nieźle płonąć.
 Po jakimś czasie do klasy weszła wychowawczyni, wysoka kobieta o blond włosach. Przez jakiś czas mówiła nam co się w tym roku zmieni i tym podobne. Oczywiście przedstawiła mnie klasie. Musiałam wyjść na środek i powiedzieć coś o sobie.
 Kiedy wreszcie wszystko się skończyło i nauczycielka pozwoliła nam iść do domu, ulżyło mi. Miałam wrażenie, że ktoś cały czas mnie w klasie obserwuje.
 - Wiesz, co? Eleanor miała rację. - wypaliłam stojąc pod szkołą.
 - Ej! Nie było tak źle. - spojrzałam na niego.
 - Łatwo ci mówić.
 Podszedł do nas blond włosy chłopak. Uśmiechnął się i przytulił mnie. Znowu poczułam te jego perfumy.
 - I jak było pierwszego dnia w szkole? - zapytał.
 - Da się przeżyć. - powiedziałam.
 - To jak idziemy?
 - Idziemy? - spojrzałam na niego, a potem na swoje buty. - Chyba nie w tych szpilkach.
 - Pytam się, czy idziemy do taksówki. - uśmiechnął się.
 - To rozumiem.
 Pożegnałam się z Harry'm i ruszyłam z blondynkiem do taksówki. Chłopak pomógł mi do niej wsiąść, bo miałam nie lada problem. Kiedy już tam siedzieliśmy, próbowałam wyciągnąć z niego jakieś informacje o miejscu do którego jedziemy, lecz ten mi nie chciał powiedzieć. Po jakiejś godzince taksówka zatrzymała się. Znaleźliśmy się na wsi. Poczułam te czyste powietrze, którego niestety, w Londynie brakuje. Wszędzie było zielono, nigdzie nie widziałam jakiegokolwiek domu mieszkalnego. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Niall płaci taksówkarzowi.
 - Gdzie jesteśmy? - zapytałam.
 - Zabaczysz. - uśmiechnął się, łapiąc mnie za rękę zaprowadził w boczny szlak.
 Dwa razy upadłabym, ale na całe szczęście Niall mnie przytrzymał. Przez kilka minut szliśmy przez niewielki lasek, kiedy wyszliśmy już z niego moim oczom ukazał się najpiękniejszy obraz jaki widziałam. Wielkie pole ze  skoszoną trawą, które ciągnęło się hektarami. Jakieś kilkadziesiąt metrów dalej płynęła sobie spokojnie rzeka. Cały ten teren był otoczony lasem. Spojrzałam na Nialla, który cały czas mi się przyglądał.
 - Gdzie jesteśmy? - spytałam.
 - Sam nie wiem. Przed rokiem zgubiłem drogę do domu i przez przypadek znalazłem to miejsce. - uśmiechnął się i wskazał mi dłonią jakieś miejsce.
 W tej chwili dopiero zauważyłam, że niedaleko nas, na ziemii leży wielki koc, a na nim koszyk.
 - Pomyślałem, że zrobimy sobie piknik.
 Usiadłam sobie na kocu i pierwsze co zrobiłam to zdjęłam moje buty. Niall usiadł zaraz obok mnie.
 - Zawsze chciałam się wybrać na piknik. - poprawiłam swoją sukienkę.
 - Nigdy nie byłaś?
 - Nie. - uśmiechnęłam się do niego. - To jest mój pierwszy raz.
 Chłopak zaczął się uroczo śmiać. Po chwili opanował się i spojrzał przed siebie. Był on taki spokojny.
 - Mam coś tutaj specjalnie dla ciebie. - odwrócił się do mnie i z koszyka wyciągnął talerz owinięty sreberkiem. Zdjął je, na talerzu leżały naleśniki.
 Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i przytuliłam mocno Nialla.
 - Dziękuję. - wzięłam sobie jednego i zjadłam. - Sam robiłeś?
 - Tak, a nie smakuje?
 - Jest przepyszny - pogłaskałam się po brzuszku. - Mogę jeszcze jednego?
 - Wiesz, muszę się nad tym zastanowić. - zaczął udawać, że myśli. Dźgnęłam go - Ej! To boli.
 - Mogę?
 - Nie! - pokazał mi język, a ja go znowu dźgnęłam. - Liczę do trzech. Raz...trzy.
 Nim zdążyłam wstać on już się na mnie rzucił. Tym razem nie dźgał mnie, tylko zaczął gilgotać. Zaczęłam się wiercić, ale to nic nie pomagało. Kiedy opadłam już z sił, on zaprzestał torturowania mnie. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Po chwili on mi poprawił okulary i przysunął bliżej talerz z naleśnikami.
 - Oczywiście, że możesz jeszcze jednego. - uśmiechnął się i sam wziął też.
 - Kiedy masz urodziny? - spytał z nienadzka.
 - 18 marca
 - To znaczy, że już jesteś pełnoletnia? - spojrzał na mnie.
 - Nie. Moja mama posłała mnie wcześniej do przedszkola. - spojrzałam na rzekę, która płynęła przed nami. - A ty kiedy masz urodziny?
 - Za 12 dni.
 - Za 12? - zerknęłam w jego stronę, a on pokiwał głową. - Fajnie się masz. Gdzie będziesz je spędzał?
 - Zrobię tutaj urodziny, ale tylko dla bliskich mi znajomych i mam nadzieję, że przyjdziesz. - puścił mi oczko. - A później pojadę na kilka dni do Irlandii.
 - Czyli mam się czuć zaproszona?
 - Oczywiście. - z koszyka wyciągnął dwa soki pomarańczowe i podał mi jeden. - Laura?
 - Tak?
 - Kim są twoi rodzice?
 - Moja mama jest pisarką. Pisze w szczególności dla dzieci, ale wydała też książki dla starszych, a teraz musi napisać biografię pewnej osobistości.
 - A ojciec?
 - Nie mam ojca. - z mojej twarzy zniknął uśmiech.
 - Przepraszam nie wiedziałem. - zaczął mnie przepraszać.
 - Nic się nie stało. Mój ojciec zostawił moją matkę, gdy była w ciąży ze mną.
 - Przykro mi. -położył dłoń na moim ramieniu.
 - Mi nie. - spojrzałam w jego oczy. - Nie znałam go i nie wiedziałam dlaczego to zrobił, ale zostawił nie tylko moją matkę, ale i własnego syna obcej kobiecie.
 - Obcej kobiecie? - Niall nie nadążał.
 - Christian nie jest biologicznym synem mojej mamy.
 - Rozumiem. - próbował się uśmiechnąć.
 - Koniec tematu. - uśmiechnęłam się. - Berek! - klępnęłam go w ramię i pobiegłam boso przed siebie.
 Słyszałam cały czas jego śmiech i krzyki. Dawno się tak dobrze nie bawiłam. Po jakimś czasie nie byłam w stanie już biegać, Niall też. Położyliśmy się na kocu koło siebie i zaczęliśmy opowiadać sobie kawały. Cieszę się, że zabrał mnie on tutaj.

 No i nadeszła środa ;) Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was tym rozdziałem ;) Dziękuję za te 18 komentarzy pod ostatnim rozdziałem oraz za ponad 5000 wejść, dla mnie to naprawdę dużo znaczy :D 
 Dziewczyny! Jutro jest Nasze święto, więc życzę Wam dużo szczęścia, radości, uśmiechu na twarzy, wymarzonego chłopaka ^^ oraz tego czego sobie tylko życzycie ;***
 Kocham,
Kinga.