Anna
Siedziałam w salonie i przyglądałam się
Krystianowi, który próbował jakoś się poruszać na swoim wózku. Tak było mi go
żal. Nie myślałam, że moje dziecko będzie musiało tak się męczyć.- Mamo, coś się stało? - spojrzał na mnie i przerzucił swoje nogi na kanapę.
- Zastanawiam się, co zrobisz z faktem, że wrócił twój ojciec? Bardzo często odwiedzał cię w szpitalu.
Mój syn fuknął.
- Odwiedzał tak? To przez niego wylądowaliśmy tam w szpitalu, to przez niego moja siostra jest w śpiączce, to przez niego ty przez lata cierpiałaś. Myśli on, że mu to wszystko wybaczę od tak? Idę trochę poćwiczyć.
Znowu usiadł na wózku i wyjechał z salonu, mijając przy drzwiach Isabel, która tydzień temu wróciła ze szpitala. Spojrzała na niego, ale on nawet nie uniósł oczu, żeby na nią popatrzeć. Zrozumiała, że musiał się zdenerwować. Ruszyła ramionami i weszła do salonu. Uśmiechnęła się do mnie jak zwykła to robić. Próbowałam się tym samym odwdzięczyć.
- Anna, coś się stało?
- Nie. Dlaczego pytasz?
- Bo widzę. Mów mi to, ale już.
- Zgodziłam się na spotkanie z Andrewem. Nie miałam już siły mu odmawiać. Za każdym razem jak widzę Alice, która próbuje mi jakoś uświadomić, że jemu naprawdę zależy to po prostu nie potrafię... Wiem, że teraz myślisz jaka jestem naiwna...
- Nie. - pokręciła przecząco głową. - Bardzo dobrze robisz. Kiedyś musiałoby się to stać. Andrew powinien się wytłumaczyć, dlaczego to zrobił zanim go ocenicie. Czasem nie wiecie jak bardzo ja chciałabym, żeby pojawił się mój ojciec. Tyle razy chciałabym usłyszeć, dlaczego zostawił moją matkę... A później dlaczego i ona to zrobiła... - przytuliłam dziewczynę. - Christian jest uparty, więc szybko mu nie wybaczy, ale coś czuję, że z czasem zrozumie, że powinien dać mu odrobinę czasu.
- Cieszę się, że tak myślisz.
Abby
Wbiegłam po schodach i podeszłam do
białych drzwi pokoju Zayna. W ręce trzymałam wielką paczkę żelek, więc musiałam
być ostrożna, żeby nie trafić gdzieś przypadkiem na Harry'ego. Pomyślałam, że
żelki mogą poprawić jakoś humor Zayn'owi. Minęło już sporo czasu od naszego
rozstania, ale ja cały czas mam wrażenie, że chłopak jest załamany. Zapukałam
do pokoju i czekałam na te krótkie, zgaszone "proszę", lecz się
takiego nie doczekałam, a wręcz przeciwnie. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam
uśmiechniętego Zayna, tańczącego w slipkach na łóżku. Zaczął się śmiać, kiedy
zobaczył moją minę. Muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się, iż go w takim
stanie zastanę.- To chyba żelki nie będą potrzebne - spojrzałam na kolorową paczkę. - Zawołam Harry'ego. Ten z przyjemnością je zje.
- Ani się waż - zeskoczył z łóżka i zatarasował mi drzwi. - Masz żelki, to znaczy, że chcesz mnie przekupić? Ciekawe o co chodzi?
- Zayn? To ty? - zaczęłam mu machać przed nosem. - Normalnie nie poznaję cię. Ja tutaj myślałam, że będziesz się użalał i w ogóle...
- Użalał? Nad czym? Nad tym, że ty i Zuza dałyście mi kosza w Boże Narodzenie? - pokiwałam głową. - Hmm... Stare czasy. A ta szajba, która mi odbija jest spowodowana, że nie palę już od trzech dni.
Stanęłam jak wryta. Czyżby Zayn Malik próbował rzucić palenie. No, no, no... Może i ja powinnam spróbować.
- A to dlaczego? - nie potrafiłam się powstrzymać od zadania tego pytania.
- Mówiłem ci, że będę współwłaścicielem ośrodka dla osób uzależnionych od alkoholu? - pokręciłam przecząco głową. - No to ci mówię. Razem z Alice będę go prowadził, ale ona postawiła mi jeden warunek. Jak rzucę palenie będzie traktować mnie na poważnie i ta-dam. Tak właśnie siłuję się z niepaleniem.
- Jestem zaskoczona. - uśmiechnęłam się. - Właśnie! Chciałabym się pochwalić tym, że od października będę studiować w szkole tanecznej w Nowym Yorku.
- Czy to jest ta szkoła, o której mi trułaś głowę przez tyle lat? - pokiwałam głową. - No to ci gratuluję.
Chłopak mnie podniósł i zaczął kręcić wokół własnej osi. Kiedy zaczęło mu się powoli kręcić w głowie, odstawił mnie na ziemię i wskoczył na swoje łóżko.
- Mark już wie? - zapytał.
Spuściłam wzrok i usiadłam na skraju jego łóżka.
- Boję się o tym mu powiedzieć.
- Dlaczego? - usiadł bliżej mnie.
- Co jeżeli nie będzie się ze mną cieszył? No, bo przecież nie może porzucić swojej uczelni w Londynie i polecieć ze mną do Nowego Yorku.
- Abby,
Mark od dziecka marzył o wyjeździe do Nowego Yorku. Na pewno się ucieszy, że
będziesz się tam uczyć! Może i on sobie coś tam znajdzie? – uniósł jedną brew.
-
Myślisz?
Pokiwał
twierdząco głową.
Anna
Siedziałam w małej kawiarence na pobrzeżach Londynu.
Czekałam z niecierpliwością na Andrzeja. Trochę się bałam naszego spotkania.
Nabrałam głębokiego wdechu, kiedy usłyszałam dzwonek przy drzwiach. Odwróciłam
się i zobaczyłam Go. Uśmiechnął się delikatnie i podszedł do mnie.
- Witaj…
- powiedział nieśmiało.
- Witaj.
– podałam mu rękę.
-
Dziękuję, że zgodziłaś się na to spotkanie… - usiadł naprzeciwko mnie.
Widziałam smutek w jego oczach, ale starałam
się na to nie zwracać uwagi.
- Możesz
powiedzieć mi nareszcie, dlaczego zostawiłeś mnie i Christiana? Dlaczego
odszedłeś bez słowa? Nie odezwałeś się przez tyle lat? Nawet nazwisko
zmieniłeś…
Ten
nabrał powietrza i spojrzał na pusty talerzyk.
- Wiesz,
że przez ten cały czas zastanawiałem się, co ja powiem ci, kiedy cię spotkam.
Zawsze próbowałem to jakoś ułożyć, ale nigdy to nie było logiczne. Powiem ci o
sobie od początku.
- Nie
musisz, ja wiem przecież o tobie wystarczająco wiele, wystarczy, że powiesz mi
dlaczego.
Ten
podniósł wzrok i przez chwilę się mi przyglądał.
- Nie.
Mylisz się, że mnie znasz tak naprawdę i właśnie z tego powodu odszedłem. Nigdy
ci nie mówiłem o tym, że najpierw nazywałem się Basil Vasilyev. Urodziłem się w
Rosji, moi rodzice byli znanymi przestępcami. Kiedy mnie urodzili marzyli o
tym, żeby zakończyć tę karierę, ale mieli wielkie długi w mafii. Pragnęli oni ich
zabić i zabrać całą forsę, więc rodzice
pierwsze, co mogli zrobić to wysłali mnie do Polski, gdzie zmienili moje imię i
nazwisko na Andrzeja Wojtczak. Przez parę lat udawało się im mnie ukryć, ale z
czasem zrozumieli, że i w Polsce może być niebezpiecznie, więc wysłali mnie do
Anglii, gdzie poznałem Frances. Próbowałem żyć normalnie, z dala od rodziców.
Nigdy nie chciałem, żeby moja żona i syn poznali przeszłość moich rodziców.
Wróciłem do Polski razem z Christianem i poznałem ciebie… Dnia 14 listopada
dostałem wiadomość od mojego wujka z Rosji, że moi rodzice nie żyją, a
wszystkie pieniądze zostały oddane na policję, więc mam uciekać z kraju,
ponieważ mafia chce mnie zabić. Wiedziałem, że prędzej czy później poznają moje
prawdziwe nazwisko, więc najlepszym wyjściem była ucieczka z kraju. Starałem
się jak najlepiej was ubezpieczyć tak żeby wam się nic nie stało, później
zmieniłem nazwisko. Pięć lat temu dowiedziałem się, że cała mafia została
złapana i wymierzono im karę śmierci.
Wiele razy chciałem wrócić do was, ale bałem się tego. Postanowiłem zaadoptować
kilkoro dzieci i dać im dom, chciałem w ten sposób odpokutować. Anna, uwierz
mi, że moje odejście było bardzo trudne, ale wolałem, żebyś myślała, że
odszedłem, ponieważ wymarzyła mi się jakaś sława znanego gitarzysty niż to, że
byłem synem znanych rosyjskich przestępców…
Nie
wiedziałam, co myśleć. To wydawało mi się jak z jakiegoś taniego dramatu.
Na początku myślałam, że sobie żartuje, ale
wiem, że nie żartuje. Tyle lat byłam związku z synem rosyjskich przestępców i
ja o tym nie widziałam.
- Mogłeś
mi o tym powiedzieć… - opuściłam głowę i skupiłam się na niezjedzonym ciastku.
- Nie
mogłem. Jak to sobie wyobrażałaś? Że zabrałbym cię z Christianem, i co?
Ukrywalibyśmy się w jakiś norach? Wolałem, żebyś była tam gdzie byłaś. Uwierz
mi, że tysiąckroć wolałem to, że mnie nienawidzicie niż myśl, że wam może się
coś stać. Moje całe życie było ucieczką i nie chciałem tego dla was. Tylko
najgorsza była myśl, że was już nigdy nie zobaczę. Myślałem, że się z tym
pogodziłem, ale nie. Kiedy przyjechałem po raz pierwszy do domu Christiana i
drzwi otworzyła Laura, nie pomyślałem, że to może być moja córka, ale kiedy do
przedpokoju weszła Emily zrozumiałem… Tyle razy chciałem zobaczyć Christiana,
ale wiedziałem, że mnie on rozpozna… Zdziwiłem się tylko, że ona nie rozpoznała
mnie.
-
Podarłam wszystkie zdjęcia z tobą. Tylko Krystian zostawił twoje zdjęcie z
Frances.
-
Rozumiem… - zrobił łyk kawy. – Mieli jakiegoś ojca?
- Nie.
Musiała im wystarczyć matka. – starałam się ogarnąć po naszej rozmowie, ale
cały czas nie potrafiłam sobie tego wszystkiego poukładać w głowie. – Andrew
mogę ci poradzić coś. To, co powiedziałeś mi jest naprawdę trudne do przyjęcia.
Nie powiem o tym dzieciom, ale walcz o Krystiana, bo jest uparty jak ojciec –
mężczyzna się uśmiechnął- Ale też
sprawiedliwy jak Frances.
-
Dziękuję. – zrobił kolejny łyk kawy. – Anna jeszcze jedna rzecz.
- Tak?
-
Ponieważ nigdy się nie rozwiedliśmy i nadal jesteśmy małżeństwem to chcę
wiedzieć, czy chcesz dostać rozwód?
Te słowa
mnie zaszokowały. Nawet o tym nie pomyślałam. Sama nie wiedziałam, co
odpowiedzieć. Przyglądałam się jemu i miałam nadzieję, że ktoś odpowie za mnie.
W tej chwili usłyszałam, że ktoś do mnie dzwoni. Całe szczęście.
-
Przepraszam. – powiedziałam do mężczyzny i sięgnęłam po komórkę. Na ekranie
pojawiło się zdjęcie mojego syna. – Hej Skarbie, coś się dzieje?
- Mamo,
Isabel rodzi!
Isabel
Czułam
jak mi odchodzą wody. Przyglądałam się jak mój chłopak próbuje się poruszać po
mieszkaniu na tym wózku. Dzwonił do swojej mamy, ale okazało się, że ona jest
na drugim końcu miasta. Postanowił zadzwonić do Niall’a, który był chętny do
pomocy i zaraz przyjedzie. Coraz trudniej mi się oddychało, a ból był
niesamowicie wielki. W samochodzie Christian trzymał mnie za rękę i mówił, że
będzie dobrze. Nawet oczy Niall’a, które widziałam w przednim lusterku to
mówiły. W szpitalu na całe szczęście zostałam szybko przyjęta na salę porodową.
Obok mnie na wózku wjechał Kochany. Złapał mnie za rękę i był przy tej
mordędze. Ten ból w niektórych chwilach nie do wytrzymania, lecz po pewnej
chwili poczułam ulgę i upadłam na łóżko.
-
Gratuluję – usłyszałam głos pani doktor. – Macie państwo śliczną córeczkę.
Położyła
mi ją na rękach i mogłam zobaczyć ten skarb. Ciemne włoski i piękne niebieskie
oczy. Przeniosłam wzrok na mojego chłopaka, który też przyglądał się naszej
córeczce.
-
Isabel, my nawet nie rozmawialiśmy jak ją nazwiemy.
- Ja
wiem. – spojrzał na mnie pytająco. – Nazwiemy ją Frances.
-
Dlaczego właśnie tak?
-
Ponieważ pragnę, żeby była tak piękna i mądra jak twoja matka oraz wiem, że
zawsze tak chciałeś nazwać swoją córkę.
Zobaczyłam, że do jego oczu napłynęły łzy.
Pogłaskał główeczkę naszej córki i szeptem wymówił „ Dziękuję”.
Nie potrafię uwierzyć, że zdołam napisać już 50 rozdziałów o.o Uwierzcie mi, że ja zawsze rezygnowałam po 15-stu... Dziękuję Wam za ponad 71 tys. wejść, 149 obserwatorów oraz prawie 900 komentarzy. Powiem Wam, że dawno mi się nie podobał rozdział tak jak ten. Mam nadzieję, że Wam też się spodoba. Za niedługo zaczynamy naukę, a że ja idę do nowej szkoły to muszę się wziąć za naukę z samego początku, więc na początku będę dodawać rzadko rozdziały, ale kiedy już wszystko ogarnę postaram się jakoś to nadrobić.
Pozdrawiam,
Kinga.