Piętnaście lat później…
Leżałam w
łóżku, próbując przygotować się do rozmowy z moim wydawcą. Niestety, nic nie
potrafiłam poukładać tak jak powinno być. Podniosłam się w łóżku i oparłam
głowę o ścianę. Dłonią znalazłam swoje okulary i założyłam je na nos,
spoglądając w lustro, które wisiało naprzeciwko mojego łóżka. Można powiedzieć,
że przez te piętnaście lat się prawie nic nie zmieniłam, tylko przybyło mi parę
zmarszczek na czole. Przewróciłam oczami i sięgnęłam po swoją komórkę. Miałam
jedną wiadomość od Christiana.
LAURA, NIE ZAPOMNIJ DZISIAJ WPAŚĆ NA KOLACJĘ.
;)
No tak,
przecież dzisiaj jest ich piętnasta rocznica ślubu. To tak szybko minęło… I
tyle też się zmieniło od tego czasu. Wstałam z łóżka i zabrałam swój szlafrok.
Zaścieliłam jeszcze łóżko i podeszłam do okna. Wszędzie było tak zielono i tak
spokojnie, to są zalety mieszkania na wsi.
Usłyszałam kłótnie z kuchni. Mruknęłam coś pod
nosem i wyszłam z sypialni. Kiedy weszłam do wielkiej, jasnej kuchni, od razu spojrzałam
na dwójkę rozrabiaków, które szarpały się o paczkę czekolady. Znowu znalazły to
czego nie miały znaleźć.
- Proszę
o oddanie czekolady – wystawiłam rękę, czekając na reakcję Emilki i Williama. –
Jesteście już spakowane?
- To już
dzisiaj lecimy? – zapytał się William.
To nie
przypadek, że moje dzieci mają te imiona. Moi dziadkowie zmarli około dziesięciu lat temu. Był to dla nas najtrudniejszy okres w życiu, ale obiecałam sobie, że
moje dzieci dostaną ich imiona. William ma podobny charakter do dziadka, też
jest taki dowcipny i uwielbia grać w szachy, a Emilka jest strasznie wygadana,
czasem przypomina Zuzę za młodu.
- Tak
Skarbie, dzisiaj lecimy… - podeszłam do blatu i zabrałam się za śniadanie. –
Tata już jest w Londynie, więc nie będzie problemu…
- O
której masz spotkanie? – Emilka oparła głowę o oparcie krzesła.
Spojrzałam na jej rozczochrane, brązowe włosy
i piwne oczy. Miała siedem lat, ale jak na ten wiek była bardzo inteligenta.
Will był od niej starszy o rok, ale był odrobinę skryty. Miał wielkie
niebieskie oczy oraz czarne włosy, które teraz stały mu na wszystkie strony
świata.
- Dobra
Szkraby, bo jeżeli ja się spóźnię na to spotkanie to zapomnijcie o wakacjach –
na patelni podrzuciłam naleśnika. – Czyli tak, za godzinkę mam spotkanie, a za
dwie spotykamy się na lotnisku. Babcia ma was podwieźć, czy wujek?
-
Podobno wujek… - mruknął Will, pisząc coś na skrawku gazety. – Mamo, to prawda,
że ciocia Kasia znowu jest w ciąży?
Uniosłam
zdziwione brwi.
- Skąd o
tym wiesz?
- Z
gazety…
Podeszłam do niego i odebrałam magazyn, gdzie
pojawiły się zdjęcia Kasi i Harry’ego z nagłówkiem: „Czyżby oczekiwali
czwartego dziecka?”. Przewróciłam oczami i wróciłam do dalszego robienia
naleśników.
-
Dowiemy się jak tam pojedziemy – odpowiedziałam na wcześniej zadanie pytanie
syna.
- Ci to
nie mają, co w domu robić? – odezwała się Emilka.
Spojrzałam na nią gniewnym wzrokiem, ale długo
nie wytrzymałam ze śmiechu i rzuciłam w nią szmatą. Z pewnością znowu musiała
podsłuchać ojca, kiedy coś komentował. Podałam moim Skarbom śniadanie i ruszyłam do góry, żeby się
przygotować do spotkania.
Godzinę
później…
- …no i tak właśnie się kończy ta historia –
uśmiechnęłam się do wydawcy.
- Piękna
historia… - przyglądała się stercie trzymanych kartek, na których została
zapisana moja przeszłość. – Szkoda tylko, że kończy się w takim momencie.
-
Dlaczego? – zmarszczyłam czoło.
-
Ponieważ do tej pory nie wiem, czy Laura jest z Niallem, czy Kasia i Harry
doczekali się potomstwa, no i oczywiście z kim jest Zayn…
Uśmiechnęłam się pod nosem. Wiele osób, którym
dałam to do przeczytania pytało mnie o to samo, lecz wolałam ich podtrzymać w
niewiedzy, bo może kiedyś najdzie mnie wena, żeby napisać ciąg dalszy tej
historii, która będzie już całkiem od mojego życia.
-
Oczywiście, książka zostanie wydana – kobieta się uśmiechnęła. – Proszę mi
tylko powiedzieć, czy to co tutaj jest to się wydarzyło naprawdę?
Zagryzłam wargę i spojrzałam na swoje dłonie.
- Wszystko, co zostało tutaj napisane jest
tylko moją bujną wyobraźnią – skłamałam. – Czy jeszcze coś muszę podpisać,
ponieważ za pół godzinki mam samolot do Londynu.
- Nie,
nie, to już wszystko.
Wstałyśmy i podałyśmy sobie dłonie. Po raz
ostatni spojrzałam na plik kartek po czym wyszłam z gmachu. Byłam szczęśliwa,
że to, co zdołałam napisać, historia mojego życia zostanie wydana. Moja mama na
pewno będzie dumna, kiedy się o tym dowie.
Szybko
wskoczyłam do taksówki i poprosiłam miłego pana, żeby zawiózł mnie na lotnisko,
gdzie czekały na mnie dzieci. Gotowi do podróży weszliśmy na pokład samolotu.
Jeżeli chodzi o mnie to już mi minął strach przed lotem, ale najwidoczniej tę
traumę odziedziczył po mnie Will. Złapałam jego drobną dłoń i wystartowaliśmy.
Podróż
trwała około dwóch godzin. Usiedliśmy na ławce na wielkim lotnisku, czekając aż
ktoś nas odbierze. Spojrzałam na telewizor, który wisiał parę metrów ode mnie.
- …
zespół One Direction właśnie wczoraj zakończył swoją ostatnią trasę – mówiła
prezenterka jakiejś stacji muzycznej. – Panowie po tylu latach zdecydowali się
na rozwiązanie zespołu. Teraz planują stworzyć wspólną produkcję muzyczną…
Uśmiechnęłam się do siebie. Czyli staruszki
nie będą zanudzać nastolatek. Do tej pory pamiętam, kiedy byli wielbieni przez
miliony nastolatek. Chłopcy wciąż nie potrafili odgonić się od dziewczyn.
Sięgnęłam po zdjęcie z wesela mojego brata, na którym byli wszyscy, których
kochałam. Zawsze trzymałam go w portfelu, żeby właśnie w takich chwilach jak ta
spojrzeć na nie. Wszyscy byliśmy jeszcze tacy młodzi, no i oczywiście na
zdjęciach była jeszcze moja babcia i dziadek. Jak dobrze pamiętam to po ich
śmierci wyniosłam się z Londynu.
Usłyszałam pisk moich dzieci. Spojrzałam na
nie, a później na obiekt, który wywołał u nich takie poruszenie. W naszym
kierunku szła Alice razem ze swoją córką, Rachel. Była to wysoka,
dziesięcioletnia dziewczynka o ciemniejszej karnacji skóry, czarnych włosach i
karmelowych oczach, czyli cały Zayn.
Szybko
wstałam i przytuliłam się do kobiety. Nie widziałyśmy się już od dwóch lat. Po
moich policzkach popłynęły łzy szczęścia. Odsunęłam się trochę od kobiety i
spojrzałam w jej ciemne tęczówki, w których paliły się iskierki radości. Była
ona taka piękna i szczęśliwa.
-
Powiedz, dlaczego nie przyjeżdżałaś?! – zaczęła mnie dźgać. – Wiesz jak za tobą
tęskniłam.
-
Wybacz, ale musiałam zająć się pisaniem książki.
-
Rozumiem… - mruknęła i spojrzała na nasze dzieci. Cała trójka od zawsze
rozumiała się jak nikt. – Wpadniemy do kawiarni? Znam taką jedną, a impreza
zaczyna się za około trzy godziny, więc powinniśmy nadrobić ten stracony czas.
Pokiwałam twierdząco głową i razem z siostrą
ruszyłyśmy w kierunku kawiarni.
- Tak w
ogóle mama cały czas mnie dręczyła, kiedy ty przyjedziesz i kiedy ty
przyjedziesz – odezwała się Alice, kiedy dotarłyśmy do celu.
Tak się
składa, że ja i Alice zostałyśmy przyrodnimi siostrami wiele lat temu, kiedy
mój tata ją zaadoptował, a nasza siostrzana miłość pogłębiła się jeszcze
bardziej, kiedy moi rodzice postanowili odnowić przysięgi małżeńskie, ponieważ
oni nigdy nie wzięli tego rozwodu.
- No
przepraszam, że mnie tak długo nie było… A tak w ogóle, dzisiaj byłam w
wydawnictwie i uwaga, uwaga: wydadzą moją książkę.
- No to
gratuluję! – popiła herbatę. – Nie doczekam się, kiedy będę mogła poczytać
twoją historię… A możesz zdradzić o czym jest?
- O
naszej przeszłości Alice – spojrzałam na jej zdziwioną twarz. – Postanowiłam
zapisać te nasze najpiękniejsze lata życia.
- Dużo
ich nie było – mruknęła.
- Jak
to? – uśmiechnęłam się. – Przeszło dwa lata…
- Czyli
śpiączkę też masz opisaną? – pokiwałam twierdząco głową. – Ale nie opisałaś
tego jak ja i Zayn?
- No
właśnie nie, bo jakoś wy nigdy nie chcieliście mi powiedzieć prawdy. Mamy
jeszcze czas, więc możesz mi powiedzieć?
- Nie
wiem, czy słyszałaś, że Kasia jest w ciąży! – próbowała mnie zmylić.
- A
jednak to prawda… To już czwarte dziecko – pokiwałam głową. – Harry za niedługo
otworzy fabrykę dzieci.
-
Dobrze, że cię nie słyszy – Alice była cała czerwona ze śmiechu. – Ostatnio
Louis z podobnym tekstem mu wyjechał i Styles nie gadał z nim przez tydzień…
-
Właśnie! Co tam u Louisa, słyszałam, że Eleanor ma córeczkę…
- Tak! –
kobieta podskoczyła aż na krześle. – Wiesz jaka ona słodka!
-
Wyobrażam sobie… - uśmiechnęłam się do niej. – Liam i Danielle nie doczekali
się potomstwa, prawda?
Alice
zaczęła milczeć, wiedziałam, że coś jest na rzeczy.
- Co jest?
- Trzy
miesiące temu wzięli cichy rozwód. Ciągle się kłócili i nie potrafili dojść do
porozumienia… - mruknęła.
-
Smutne… Pamiętam ich jeszcze, kiedy byli szczęśliwi. Nie pomyślałabym, że oni
po tylu latach – pokręciłam głową i zrobiłam jeszcze jeden łyk herbaty. – A tak
z ciekawości, co u… - przerwał mi telefon Alice.
Kobieta
szybko odebrała i odeszła od stolika. Ja spojrzałam na nasze dzieci, które znowu
się śmiały. Prawdopodobnie oglądały jakieś zdjęcia. Rozejrzałam się po
kawiarence. Znajdowało się tutaj bardzo mało osób i chyba dobrze, ponieważ
Alice czasem też potrzebuje odpoczynku od mediów. Jest przecież założycielką
jednej z najbardziej znanych w Anglii fundacji dla rodzin, w której występuje
alkoholizm.
- Dobra
Skarbie zbieramy się – Alice wróciła do nas. – Zayn już się nie cierpliwi.
Dawno was nie widział i się stęsknił.
Uśmiechnęłam się i zaczęłam zbierać. Razem z
dziećmi ruszyłyśmy na parking, gdzie czekał samochód Alice. Oczywiście, nie
zabrakło paru dziennikarzy, którzy czekali na Alice, ponieważ byli ciekawi jak
teraz będzie wyglądać życie państwa Malik, kiedy oni One Direction przechodzi
na emeryturę. Kobieta szybko się z tym uwinęła i ruszyła w kierunku restauracji
mojego brata. Nie mogłam się doczekać chwili, kiedy ich wszystkich zobaczę.
Długo
nie musieliśmy jechać. Szybko wysiadłam z samochodu i ruszyłam do środka. Nic
się tutaj nie zmieniło odkąd byłam tutaj ostatni raz. Weszłam na wielką salę,
gdzie już wszystko było przygotowane do imprezy. Przy stoliku zobaczyłam
rozgadanego Harry’ego, który niestety musiał już delikatnie ściąć loki, a na
boczkach pojawiły mu się srebrne włoski. Obok niego siedział mój kochany
Rudzielec, u którego widziałam lekko zaokrąglony brzuszek, naprzeciwko nich
siedział Zayn, który chyba zgubił maszynki, bo miał zarośniętą twarz jak nigdy.
-
Ciocia!
Podbiegła do mnie trójka rozczochrańców. No
muszę przyznać, że państwu Styles udały się dzieci. Darcy, była najstarsza z
nich wszystkich i to była cała mama, Vicia, była w wieku Willa i również miała
rude, kręcone włosy, ale oczy ma po ojcu, no i najmłodszy pięcioletni Victor –
cały tata.
Przytuliłam się do dzieciaków, ale chwilę
później zostałam zaatakowana przez resztę.
- Ile
muszę czekać, żeby moja najlepsza przyjaciółka postanowiła przyjechać mnie
odwiedzić.
- No
przepraszam – pocałowałam policzek Kasię. – Pracowałam nad książką i nie mogłam
przyjechać.
- No
słyszałam – zaczęła ruszać swoimi brwiami. – Twój mąż już mi mówił.
- Ten
nigdy nie umie trzymać języka za zębami – pokręciłam głową i usiadłam obok
Zayna. – Tak w ogóle, gdzie jest mój kochany?
-
Pojechał po resztę – odpowiedział Malik.
Spojrzałam na niego. Ja jednak nie przywykłam
do tego jego zarostu. Poklepałam go po policzku i się uśmiechnęłam.
- Zgól
się kochany, zgól!
- No
kolejna! – fuknął. – Alice cały czas mi to powtarza, ale moim zdaniem to jest
sexy.
Wszyscy
wybuchli śmiechem. Pokręciłam głową i spojrzałam na Kasię, która cały czas
głaskała swój brzuszek.
- Już
znacie płeć?
Spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się. Tak
samo było z Zaynem i Alice.
- Laura –
zaczęła Kasia. – Ja i Harry spodziewamy się dziewczynki.
- No to
gratuluję!
Podbiegłam do nich i zaczęłam ich przytulać.
- Laura –
odezwał się Harry. – Planujemy ją nazwać Zuza.
Poczułam
ukłucie w moim sercu. Dawno nie słyszałam tego imienia. Nazywała się tak nasza
najlepsza przyjaciółka, która trzynaście lat temu zmarła na AIDS. To był
najgorszy okres w moim życiu, do tej pory nie jest mi łatwo, kiedy wspominam
sobie moją przyjaciółkę.
Spojrzałam na przyjaciół i uśmiechnęłam się.
Bardzo się cieszyłam, że jednak postanowili tak nazwać swoją córeczkę.
- No
kogo my tutaj mamy! – usłyszałam głos swojego brata.
Odwróciłam
się i zobaczyłam Christiana razem z Isabel. Szybko zerwałam się z krzesła i
skoczyłam na szyję. Bardzo się za nim stęskniłam i nie miałam ochoty go
puszczać, ale w pewnej chwili przypomniałam sobie, że już jestem za stara na
takie rzeczy. Odsunęłam się od niego i przytuliłam się z Isabel.
- A
gdzie jest Frances? – zapytałam.
- Z
chłopakiem za godzinkę mają wpaść – odezwała się Isabel i poszła przywitać się
z innymi.
W
drzwiach zobaczyłam Nialla. Uśmiechnęłam się i na niego również skoczyłam.
- Ej,
ej, ej! – krzyczał. – Udusisz mnie!
- Ekhem!
– spojrzałam w prawo, gdzie zobaczyłam Evę, która próbowała być poważna, ale
jakoś to jej nie wychodziło. – Czy to nie jest jakieś dziwne, że inna kobieta
rzuca się na szyję mojego męża?
- Ja za
tobą też tęskniłam – przytuliłam kobietę.
Ona i
Niall są małżeństwem od siedmiu lat. Z mężczyzną rozstaliśmy się po śmierci Micka,
który zginął w Iraku, ponieważ postanowił wstąpić do wojska. Mój były chłopak
zdecydował się zaopiekować swoją długoletnią przyjaciółką, a ja mu nie miałam
tego za złe.
- A
gdzie jest mój kochany mąż? – zapytałam parę.
- A co
już się za nim stęskniłaś? – zapytał blondyn.
- No
jakbyś nie wiedział.
- Czeka
na ciebie na tyłach – puścił mi oczko i wszedł na salę.
Szybko
wybiegłam z restauracji i poszłam tam, gdzie powiedział Niall. Długo nie
musiałam czekać, żeby zobaczyć mojego męża.
- Adam!
I tak kończę swoją historię. Wiem, że wiele osób wyobrażało sobie, iż będzie to wyglądać inaczej, ale nie lubię akcji, która jest łatwa do przewidzenia. Chcę Wam podziękować za przeszło osiem miesięcy. Nie wyobrażałam sobie, że tyle dziewczyn będzie czytać mojego bloga. Oczywiście, nie będę się teraz rozpisywać, bo nadejdzie dzień, w którym postaram się wszystkim podziękować, ale teraz tak w ogóle. Nie wiem, czy wiecie, ale ja odkąd pamiętam pisałam różnorodne opowiadania, ale nigdy żadnego z nich nie skończyłam. To jest pierwsze opowiadanie, które dokończyłam i można powiedzieć, że dla mnie to jest jak pierwsza wydana książka. ;)
Uwaga!
Postanowiłam, iż może wiele dziewczyn ma jakieś pytania związane z opowiadaniem, np. jest ciekawa, co kto robi. Możecie je pisać w komentarzach, a ja będę starała się regularnie jakoś na nie odpowiadać. Uprzedzam, że nie wiem czy kiedykolwiek będę kontynuowała tę historię, ale nie mówię "nie". Jak na razie muszę zająć się innymi blogami. Więc Kochani możecie pytać ile chcecie. W weekend pojawi się notka pożegnalna.
Kocham Was,
Kinga
Kocham Was,
Kinga