Będę wdzięczna jak poczytacie notkę pod rozdziałem! (:
Alice
- Harry, to powiedz mi jak tam kontakty z Abby? - rzuciłam w chłopaka popcornem.
- Nic się nie zmieniło, nie licząc tego, że ona wyprowadza się. - uśmiechnął się, ale widziałam w jego oczach, że coś go dręczy.
- Wyprowadza się? Myślałam, że to ty miałeś zrobić.
- Zmiana planów...
Sięgnął po garść popcornu, patrząc się na telewizję, gdzie leciały jakieś bajki.
- Koniec. - wyłączyłam pilotem telewizor. - O co chodzi?
- Nie rozumiem.
- Coś się zmieniło. Zawsze jak coś się złego działo Abby to cieszyłeś się a teraz? Uśmiechasz się, ale coś cię dręczy. Radzę ci nie kłamać. Jesteśmy podobno rodzeństwem.
- Abby podczas ostatniej naszej..."rozmowy" powiedziała, że to ja zrujnowałem jej życie. Nie chodzi tutaj tylko o słowa, ale również sposób w jaki to powiedziała.
- Wiedziałam! - klasnęłam w ręce, a Laura i Harry spojrzeli na mnie jak na głupią. - Wiedziałam, że musiałeś coś zrobić tej biednej dziewczynie! Teraz marsz do sklepu, kup jej wielki bukiet kwiatów, rzuć się na kolana i całuj jej stopy!
- Nie przesadzasz? - na ziemię sprowadził mnie głos Loczka, spojrzałam się na niego i pokazałam język.
- Z kim ja żyję! - zobaczyłam jak zielonooka swoją dłonią dotyka czoła. - O kurczę!
- Co się stało? - zapytaliśmy na raz.
- Zapomniałam, że umówiłam się z dziewczynami na skype. Nie zdążę na czas do domu.
- To chodźcie do mnie.
Wstałam z sofy i zaprowadziłam ich na górę. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju i pokazałam jego wnętrze. Ściany w całości były w graffity, biurko było poklejone naklejkami. Podeszłam do laptopa, leżącego na nim. Załączyłam go i spojrzałam na przyjaciół, którym zaraz oczy mogły wypaść z orbit. Zaczęłam chichotać.
- To jest twój pokój? - zapytała Laura.
- Mój i mojego przyrodniego brata. To jego styl jakby co. - puściłam im oczko. - Musiałam się na to zgodzić, żeby nie spać na dole w salonie.
Laura
Alice puściła mnie przed swój komputer. Zalogowałam się na skype i zadzwoniłam do Zuzki i Kaśki. Poczułam jak Harry trzymał głowę przy mojej. Nic nie powiedziałam, żeby się nie obraził. Po chwili na ekranie pojawiły się uśmiechnięte buźki dziewczyn.
- Hej Skarby!
- Hej! - powiedziały na raz.
- Cześć Kotku! -wrzasnął nad moim uchem Harry. Spiorunowałam go wzrokiem. - Sorki. -uśmiechnął się przepraszająco.
Usłyszałam chichot Alice, która leżała na swoim łóżku.
- Alice, a ty się nie przywitasz? - zapytałam.
- Ja? Przecież to wasze znajome.
- No to rusz zad i zaraz będą też twoje... Ale przecież ty je już znasz.
- Znasz? - Harry popatrzył to na nią to na mnie.
- Tak. - usiadła na łóżku. - Poznałyśmy się w parku tego samego dnia, co dostałam piłką w głowę od jakiegoś durnia. - przewróciła oczami i podeszła do komputera. - Hej! - pomachała im.
- Hej. - powiedziała Zuza, bo Kasia była zajęta rzucaniem poduszką w osobę przebywającą w tym samym pokoju co ona - Tak w ogóle ten dureń nazywa się Mark.
- Dostałaś w głowę piłką od Marka? - Harry spojrzał na nią jak na kosmitkę.
- Wy nawet znacie jego imię?
- Mark, to kuzyn Zayna. - uśmiechnął się zalotnie.
- Zayn, Zayn, Zayn... To ten członek zespołu, którego nie poznałam? - wszyscy pokiwali jej głową. - Hm... Spoko.
- No Adam! - usłyszałam krzyk Kaśki i wszyscy spojrzeli na ekran, gdzie pojawił się chłopak.
Jak zwykle na twarzy miał uśmiech od ucha do ucha. Zrzucił dziewczynę z krzesła i zaczął poprawiać sobie włosy. Z pewnością patrzył na siebie w kamerce. Kasia próbowała go zrzucić, ale ten ani ruszył. Zuza zaczęła się z nich śmiać. Z pewnością to teraz ma na co dzień odkąd Adam przeprowadził się do niej. W Krakowie źle się czuł, więc jego brat zaoferował mu wspólne mieszkanie.
- No Adam! - Kasia znowu spróbowała go zrzucić.
- No co? Muszę zrobić coś z tymi koszmarnymi włosami... A kogo ja tutaj widzę? Dziewczyna, która nie pozwala mi się napić z własnej butelki.
- Taa...napić. - Zuza spoważniała. - Mówisz, że tylko zrobisz łyk, a potem mnie suszy cały dzień, bo mam pustą butelkę.
- No bo to jest taki ogromny łyk. - pokazał swoje zęby. - Potem widzę Laurę, piękną jak zawsze. - poczułam, że się rumienię. - Chłopak Rudzielca... O cholera! - spojrzał się ze strachem na Kasię. Oczywiście, dostała napadu szału i zaczęła go okładać pięściami. - Dobra, żartowałem. Chłopak najpiękniejszej, najinteligentniejszej, najukochańszej Kasi na świecie.
- Już lepiej. - uśmiechnęła się i poprawiła swoje włosy.
- No i na czym skończyłem? O! Nie znam tej ślicznej dziewczyny o fioletowych pasemkach.
- Alice- pomachała dziewczyna.
- Adam. - uśmiechnął się. - Chętnie podałbym rękę, ale nie mam jak. Może jak kiedyś przyjadę do Londynu to nadrobię.
- Adam! - Kasia znowu podniosła głos.
- Co ja znowu zrobiłem? - popatrzył na nią.
- Ugh! Nie ważne... Laura, coś się stało, że chciałaś z nami pogadać?
- Spójrzcie w kalendarz, co jest 3 listopada?
- W urodziny Christiana, tak? - Zuza zaczęła szukać swojego kalendarza.
- Ty pamiętasz? - byłam w szoku, że moja przyjaciółka pamięta, kiedy mój brat ma urodziny, a ja nie.
- No jakbym mogła zapomnieć. - uśmiechnęła się. - O cholera! Urodziny Christiana! Co robimy?
- Mam pomysł. Ja spławię Christiana na dwa dni. Skołuje się jakiegoś klienta. Wy przylecicie razem z moją mamą. Weźmiemy się za szykowanie domu i zaproszaniu ludzi. Tak jak co roku.
- Znowu lecicie do Anglii? - Adam znowu popatrzył na Kasię.
- Masz z tym jakiś problem? - pokręciła głową jak w amerykańskim filmie.
- Mogę z wami? Chciałbym zobaczyć kilka londyńskich uczelni.
- Pod warunkiem. - dziewczyna uniosła palec. - Pomożesz nam w szykowaniu imprezy.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się.
- Super. Czyli wszystko załatwione, więc my się żegnamy, bo za niedługo Chris będzie do mnie wydzwaniał. Papa.
Pomachałam im na pożegnanie i wylogowałam się. Sięgnęłam po swoje rzeczy i razem z Alice i Loczkiem zeszliśmy na dół. Chłopakowi jakoś się nie śpieszyło do domu, więc powiedziałam mu, że jak dojedziemy do domu szybciej niż w 20 minut to kupię mu żelki.
- Harry! - przy drzwiach zatrzymała go jeszcze Alice. - Jeżeli chodzi o Abby to spróbuj z nią pogadać. Myślę, że kiedyś musiałeś ją urazić jakimś czynem albo słowem, że tak się teraz zachowuje. Wieczne wojny są niefajne. Uwierz mi.
- Wątpię, że będzie chciała ze mną porozmawiać.
- Coś czuję, że na pewno się zgodzi. Ona przecież nie jest tobą.
- Dziękuję Siostra.
Abby
Do walizki spakowałam ostatnią bluzkę. Pościeliłam jeszcze łóżko, żeby Louis nie zaczął mi wypominać, że nie umiem posprzątać pokoju po wyprowadzce. Wzięłam torbę i zaniosłam ją na dół, gdzie stał mój kuzyn, który zaraz po moim wyjściu na pewno poryczy się.
- Będę tęsknić za naszymi nocnymi rozmowami. - powiedziałam i przytuliłam się do niego. - Coś czuję, że za jakiś czas moje miejsce zajmie Eleanor.
- Chyba już to nawet zrobiła.
- No wiesz co! - dałam mu sójkę w bok. - Dziękuję, że zgodziłeś się mnie przygarnąć chociaż wiedziałeś jak jest. Jeżeli chodzi o te dane słowo mojemu ojcu, to wywiązałeś się z niego jak należy. Jestem pewna, że byłby z ciebie dumny.
- Z ciebie Abby byłby dumny. - pocałował mnie w policzek.
Zabrał moje walizki i zaniósł do samochodu Zayna, który był chętny do tego, żeby mnie odwieźć. Popatrzyłam się na Liama, który delikatnie się do mnie uśmiechnął. Nigdy nie mieliśmy okazji, żeby porozmawiać sam na sam, ale traktowałam go jak przyjaciela. Podeszłam do niego i przytuliłam. Było mi szkoda, że już nie będzie go w salonie lub w kuchni, kiedy się obudzę. Pogłaskał mnie po policzku i poszedł na górę. Spojrzałam jeszcze w kierunku salonu, gdzie siedział samotnie Loczek. Nawet nie spojrzał w moją stronę. Westchnęłam i ruszyłam do drzwi, gdy usłyszałam jego głos.
- Abby... - odwróciłam się. Nadal siedział w fotelu, ale patrzył na mnie. - Możesz tutaj usiąść?
Chciałam mu coś powiedzieć, ale wolałam nie komplikować jeszcze bardziej naszych kontaktów. Powoli weszłam do salonu i usiadłam na sofie naprzeciwko niego. Spojrzałam w jego wielkie, zielone oczy, które były wprost magiczne.
- Chciałeś coś? - zapytałam oschle.
- O co ci chodziło z tym, że ja ci zrujnowałem życie?
To było pytanie , którego nie spodziewałam się. Spojrzałam na moje dłonie, które mimowolnie zaczęły drgać.
- Pamiętasz... - poczułam gulę w gardle. - Pamiętasz czasy podstawówki?
- No coś tam pamiętam, ale przecież nie chodziliśmy razem do szkoły. Przeprowadziłaś się do miasteczka w 2 gimnazjum.
- W 2 gimnazjum wróciłam do miasteczka. - popatrzyłam na niego. - Słynna Pegi wtedy wróciła...
- Nie rozu... To byłaś ty?
- Dziwne, prawda?
- Przecież tamta dziewczyna była niziutka i pulchna, no i była blondynką a nie szatynką.
- Ludzie się zmieniają... - zacisnęłam zęby.
- Przepraszam cię za tamto...
- Nie ważne Harry. Było minęło. Ty też się zmieniłeś, a ja... Ja chyba już muszę iść.
Wstałam i szybko wybiegłam z domu. Wsiadłam do samochodu, gdzie siedział uśmiechnięty Zayn.
- Wszystko w porządku? - zapytał, kiedy zapinałam pasy.
- Tak. Mógłbyś już jechać?
Rozdział czterdziesty o.O Nie wierzę, że potrafiłam tyle rozdziałów napisać i jeszcze nikt mi nie powiedział, że to jest nudne! Dziękuję Wam wszystkim za 648 komentarzy, prawie 37 tys. wejść oraz 88 obserwatorów <3 Właśnie! Mam prośbę, jeżeli uważacie, że mój blog jest warty zostania "BLOGIEM MIESIĄCA: CZERWIEC 2012" zagłosujcie na mnie pod numerem 11 na Wymarzony świat z 1D. Również blog: Look After You został zgłoszony i jest pod numerem 7. Dziękuję za każdy oddany głos ; ****
Zapraszam też na mój nowy blog: Truth leads to happiness. Następna notka będzie najszybciej w niedzielę, ponieważ wyjeżdżam na kilka dni do Krakowa. (:
Pozdrawiam,
Kinga.