środa, 20 czerwca 2012

Rozdział czterdziesty czwarty


Isabel 
  - Słońce! - do salonu weszła właścicielka domu. - Zjedz jeszcze śniadanie przed wyjazdem.
 Uśmiechnęłam się i weszłam do kuchni, gdzie siedział mąż starszej pani. Usiadłam obok niego i spojrzałam na wiadomości, które właśnie oglądał.
 " Wczorajszej nocy, około godziny 23:40 na krajowej ósemce doszło do poważnego wypadku, w którym ucierpiały dwie osoby... - pokazali miejsce wypadku. Skupiłam się na staranowanym samochodzie.... Wydawało mi się, że kojarzę ten samochód - Poszkodowane osoby to siedemnastoletnia dziewczyna i dwudziestosześcioletni mężczyzna. - O mój Boże...
 - To samochód Christiana! - powiedziałam to na głos.
 Szybko zabrałam kluczyki do mojego samochodu. Jedyne o czym myślałam to to czy Christian żyje. Nie wybaczę sobie jak go już nie... Co ja wygaduję! Wszystko w nim porządku! Musi być! Przecież to Christian! Nie raz z tego wychodził.

Zuza
 Siedziałam na korytarzu, czekając na jakieś informacje od lekarzy. Nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że nie będzie dobrze...Trzymałam za rękę płaczącą Kasię. Nie byliśmy w stanie porozmawiać, ponieważ każde słowo wywoływało u nas płacz. Spojrzałam na lewo, gdzie mama Laury stała wtulona w Nialla. Jego niebieskie oczy były zaczerwienione. Nie spał całą noc. Cały czas jest przy pani Ani. Boi się, że może stracić przytomność. Było mi jej tutaj najbardziej żal. Na sali operacyjnej leżą dwie bliskie jej osoby... Jej dzieci.
 Przetarłam spływającą po policzku łzę.
 - Będzie dobrze, rozumiesz? - szepnęłam do Kasi.
 - A jeśli nie? - spojrzała na mnie.
 - A kiedyś nie było? - uniosłam brew. - Jesteśmy przecież silnymi dziewczynami. Laura da sobie radę.
 Na korytarz wpadł Harry, Louis, Eleanor, Liam, Danielle oraz Mark. Szybko podbiegli do nas i zaczęli wypytywać. Niestety, nie potrafiliśmy jeszcze powiedzieć co z Laurą i Christianem.
 - Gdzie Zayn? - spytała Kasia.
 - Razem z Abby wczoraj pojechali na kilka dni do jego rodziców. - powiedział Louis, który przytulał smutną Eleanor. - Mam nadzieję, że nie będziecie złe jeżeli nie powiemy mu, co się stało. Po prostu... Chcę, żeby ktoś mógł wykorzystać ten weekend w inny sposób.
 - Jasne, nie ma sprawy.
 - Co z Laurą? - na korytarz wbiegła Alice.
 - Nie wiemy... - pokręciliśmy głową.
 - Ty! - podeszła do nas pani Ania. Palcem pokazywała na dziewczynę. - Ty i on, to wasza wina...!
 - Nie rozumiem pa...
 - Po co tutaj przyjechaliście? Dlaczego ten...
 - Zostaw ją. - ktoś odezwał się po polsku.
 Wszyscy spojrzeliśmy w stronę "ojca" Laury i Christiana. Tylko ja, Kasia i on wiemy, co się wczoraj tak naprawdę stało...
 - To nie jej wina, ona nawet nie wie, że jestem ich ojcem.
 - Nie nazywaj się tak! - próbowała go uderzyć, ale on się osłonił. - Zostawiłeś mnie razem z nimi. Wiesz co to był za koszmar?
 - Wyobrażam sobie... - jego głos był spokojny.
 - Nic sobie nie wyobrażasz.. Jesteś bestią bez uczuć. Po co ty w ogóle tutaj przyjechałeś? Przez ciebie moje dzieci walczą o życie... - z płaczem upadła na podłogę.
 Zobaczyłam, że Emily i Will zabierają resztę, żeby nie byli świadkami tej kłótni. Kiwnęłam głową do Kasi, żeby też poszła. Popatrzyłam na Alice, która nie rozumiała nic z tej kłótni. Nie chciałam jej mówić prawdy, to nie moje zadanie.
 - Nie wyjechałem bez powodu...
 - Zamknij się! One na ciebie czekały, a ty nawet się nie odezwałeś... Krystian czekał na ciebie... Codziennie wyglądał przez okno, myśląc że zaraz wrócisz...
 - Proszę cię, wybacz mi...
 - Wybaczę ci jak moje dzieci ci wybaczą.
 Zabrała swoją torebkę i pobiegła w stronę kaplicy. Na korytarzu zostałam tylko ja, Alice i Andrew. Nie chciałam im przeszkadzać, więc poszłam do kawiarenki, gdzie zapewnie wszyscy są.

Alice
 Nie potrafiłam niczego pojąć. Tego, że Laura wczoraj szybko wyszła z domu, że Andrew cały czas siedzi przybity, że zna jej mamę oraz to, że mówi w języku polskim. Nigdy mi o tym nie mówił...
 - O co chodzi? - odezwałam się, lecz on nadal milczał. - Andrew, do cholery o co chodzi? Skąd ty ją znasz, skąd znasz ten język?
 Uniósł głowę i popatrzył na  mnie swoimi zapłakanymi oczami.
 - Nie powiedziałem wam prawdy, kiedy was zaadoptowałem. Nazywam się tak naprawdę Andrzej Kraszczyński. Jestem biologicznym ojcem Christiana i Laury... - moje serce przyśpieszyło. JAK TO MOŻLIWE?
 - Żartujesz sobie w tym momencie?
 - Nie...
 - Jak mogłeś? - wstanęłam i ruszyłam ku wyjściu.
 Nie miałam ochoty już nic więcej wiedzieć. Osobę, która była dla mnie najważniejsza okazała się zwykłą świnią. Jak on ich mógł zostawić? Przecież oni byli dziećmi.
 Wyszłam na dziedziniec, szukając jakiejś wolnej taksówki. Nie wiedziałam, co w tej chwili zrobię. Jak powiem o tym moim przyrodnim rodzeństwu?
 - Alice czekaj! - wybiegł za mną Andrew. - Wyjaśnię ci wszystko... Powiem ci jaki był powód mojego wyjazdu pod warunkiem, że dasz mi szansę i nikomu nie powiesz o tym...
 - Okej...

Abby 
 Trzymałam za rękę Zayna. On stał tuż obok mnie... On był mój. To jest niesamowite! Cały czas się uśmiecha, coś pod nosem nuci i zaraz później całuje mnie w usta. Znowu!
 - Sto jeden... - powiedziałam.
 - Co sto jeden? - spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczkami.
 - Sto pierwszy raz mnie pocałowałeś dzisiaj. - uśmiechnęłam się i znowu go pocałowałam. - Kocham te twoje usta...
 - To ja kocham twoje usta.
 Przytuliłam się do niego. Mogłabym tak wieki. Szkoda, że możemy zostać tutaj tylko parę dni.
 - Zapalisz? - zapytał.
 - Jasne.
 Zayn wyciągnął paczkę papierosów i mnie poczęstował. Zaciągnęłam się.... Już chyba od tygodnia nie miałam tego skarbu w ustach. To jest coś czego potrzebuję. Znowu zaciągnęłam się i wypuściłam dym, robiąc kółeczka. Zawsze tak robię jak mi się nudzi.
 - Jesteś chyba jedyną dziewczyną, której nie przeszkadza, że palę. - pocałował mnie w policzek.
 - No widzisz? Taka dziewczyna to skarb!
 - Zgadzam się z tobą.

 Zuza 
 Spacerowałam samotnie po korytarzu. Nie ma jeszcze żadnych informacji na temat Laury i Christiana. Emily i Will postanowili posiedzieć na korytarzu, a Kasia i reszta ekipy pojechali do ich mieszkania. Za dużo nas tutaj było. Powiedziałam im, że będą pierwsi wiedzieć o ich stanie. Mijałam kaplicę. Kątem oka zobaczyłam modlącą się tam Annę. Po cichu weszłam i usiadłam w ostatniej ławce. Przeżegnałam się dla zasady. Ja sama jestem ateistką, więc nie wierzę w istnienie Tego u góry, ale odkąd poznałam Laurę i Kasię nauczyłam się szanować wiarę innych. Nawet poprosiłam rodziców, żeby zapisali mnie na religię. Czesem się zastanawiam nad tym, co jeżeli się mylę i Ten Ktoś jednak istnieje...?
 - Frances, wiem, że mnie słyszysz. - usłyszałam cichy szept kobiety. - Ty mnie zawsze słyszysz. Przecież to dzięki tobie Krystian i Laura zazwyczaj byli zdrowi... Wiem, że kochasz swojego synka i chciałabyś być przy nim, ale wiedz, że ja też go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Nie zabieraj mi go jeszcze, daj mu czas. Ma on też dziewczynę, Isabel jak dobrze pamiętam. Nigdy nie miałam okazji jej poznać, a tak bardzo chciałabym go zobaczyć razem z nią. Porozmawiaj z Nim i poproś, żeby mi nie odbierał, jest na to za wcześnie... On jeszcze ma tą swoją dziewczynę, Isabel jak dobrze pamiętam... Pozwól, żebym mogła ich ujrzeć szczęśliwych razem...
 Po moich policzkach popłynęły łzy. To się nazywa matczyna miłość, której przez lata brakowało w moim domu. Nie mówię, że mama mnie nie kocha czy coś, ale nigdy nie okazywała mi w ten sposób, co tak naprawdę do mnie czuje. 
 Zobaczyłam, że do kaplicy weszła pielęgniarka. Wstałam i podeszłam do niej. Wiedziałam, że już wie, co z moimi przyjaciółki. Odchrząknęłam. Anna odwróciła się i przetarła swoje spłakane oczy. Zabrała swoją torebkę i podeszła do nas. Pielęgniarka pokazała nam, żebyśmy wyszły na korytarz.
 - Pani też z rodziny? - spojrzała w moim kierunku.
 - Nie, ale chcę, żeby tutaj była. - odezwała się mama Laury.
 - Dobrze więc. - uśmiechnęła się. - Doktor kazał mi przekazać, że udało się nam uratować pani dzieci... - usłyszał pisk radości ze strony Ani. - Są w stanie stabilnym i myślę, że nic już nie zagraża ich życiu.
 - Mogę je zobaczyć?
 - Oczywiście, ale muszę pani o czymś jeszcze powiedzieć. - to zabrzmiało groźnie. - Christian i Laura zapadli w śpiączkę. Nie jesteśmy w stanie określić, kiedy się obudzą. Może za parę dni, może tygodni albo też miesięcy...lat lub...
 - Wcale się nie obudzić... - szepnęłam, myśląc że mnie nie usłyszą.
 - Dokładnie...
 Znowu usłyszałam szloch Anny. Mocno ją do siebie przytuliłam. Zależało mi na tym, żeby ją pocieszyć w tej chwili. Nie chciałam patrzeć na to jak ona cierpi... Dobra wiadomość jest taka, że nic im już nie zagraża lecz zła, że może już nigdy nie usłyszę tej dwójki. Nie zobaczę jak się uśmiechają lub płaczą...
 To życie już nigdy nie będzie od tej pory takie same...

No to znowu zaczynam narzekać na rozdziały :/ No cóż na tyle mnie tylko stać.. Jeżeli chodzi o następny to już teraz mogę Was uprzedzić, że nie mam pojęcia. Po prostu za dużo mam na głowie :/ 
Mam prośbę! Nie informujcie mnie w komentarzach o nowych rozdziałach na Waszych blogach, bo denerwuje mnie to. Jeżeli chcę go poczytać to zapisuję sobie z boku i jak mam wolną chwilę to czytam, a nie że ktoś mnie informuje, że gdzieś pojawił się nowy rozdział, kiedy go o to nie prosiłam. Mam nadzieję, że nie obrazicie się tą prośbą, ale taka jest prawda.
Pozdrawiam,
Kinga.

22 komentarze:

  1. świetny :) co tu dużo mówić
    czekam cd :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochanie ty moje... przybiłaś mnie...
    Mam nadzieje, że Isabella nie zrobi czegoś głupiego jadąc tym autem.
    Płacze... masakra... Mam nadzieje z eszybko napiszesz czemu Andrew nie mógł zostać w kraju i wg...
    Biedna Alice....
    Z niecierpliwościa czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe dlaczego Andrew zostawił swoją rodzinę? ;)
    Kto to Frances?? Bo nie kumam °.°
    Szkoda że są w śpiączce :C,
    no ale jak to przystało na optymistkę: Obudzą się! =D
    Czekam na kolejny i uwielbiam Cię ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. smutny troszku ..
    Nie mogę się doczekać następnego ..
    Mam nadzieje, że nic im nie będzie :)

    I jeśli masz czas to zapraszam do siebie
    http://kate-and-kaiss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg.. znowu tak smutno? ;/ no nic.. mimo ze smutas to jednak wspaniale napisany smutas;) czekam na WYBUDZENIE!! xx

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko, bardzo sentymentalny rozdział. Mam nadzieję, że niedługo się obudzą i wszystko wróci do normy. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. o matko ;( Dziewczyno ! Płaczę przez ciebie ! . Oni muszą się obudzić ! .

    waiting-for-girl-like-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. JA CIĘ KIEDYŚ ZABIJĘ.
    Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam czasu komentować starszych postów, co nie znaczy, że ich nie czytałam <3
    Co do rozdziału, jak zwykle świetnie :* I masz rację, też mnie wkurza to info w komentarzach, zwłaszcza, jeśli wgl nie czytam danego bloga...
    Angie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekałam z niecierpliwością na ten rozdział. I szczerze mówiąc bardzo mi się podoba. Mimo, iż jest smutny i w ogóle... Mam nadzieję, że Laura i Christian wyjdą z tego. : )

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękny, lecz smutny. :( Biedny Christian i Laura. eh.. oby było dobrze na przyszłość. trzymam kciuki. !
    zapraszam do mnie :

    http://foundthedestination.blogspot.com/
    http://iwanttobelovedbyyouiwant.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajny < 3
    Czekam na kolejny ! ; *

    Polecam ci bloga Marty, jest naprawdę świetny
    http://destiny-melancholia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiem na co Kiniu narzekasz, bo jest wspaniały ((; Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej i jak potoczą się losy bohaterów. Najbardziej podoba mi sie to, że nigdy o nikim nie zapominasz. Zawsze jest opisywana akcja z perspektywy kogoś innego i za to na prawdę pokłady ((; Czekam z niecierpliwościa na następny ((; <33

    OdpowiedzUsuń
  14. Smutny ten rozdział trochę :c Chodź ogółem blog jest nieziemski a historia niesamowita. Wciąga jak nie wiem. :) Strasznie ciekawi mnie co będzie dalej i czy oni się wybudzą (oby) Więc czekam na nn z niecierpliwością :D Nie wiem na co narzekasz, przecież to jest mega :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Dobrze, że Laura i Christian przeżyli. Oni muszą się obudzić! To jest rozkaz! ;p Współczuję Alice, że dowiedziała się wszystkiego w takich okolicznościach... Ciekawe, dlaczego Andrew zostawił swoje dzieci?
    Czekam na kolejny ;*
    PS. Przepraszam, że tak późno, ale kompletnie nie miałam czasu, przez to poprawianie ocen :/

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetnie piszesz :)
    http://eiffla1997.blogspot.com/
    + obserwuję

    OdpowiedzUsuń
  17. Akcja jest świetna.
    Z tym ojcem to mnie całkowicie zaskoczyłaś.
    Co on chce wyjaśniać Alice?
    Laura ;[
    Abby i Zayn ♥
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja nie moge popłakałam się ;(
    Niewiem czy to ;/
    Czekam na następny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jejku, 44 rozdział, podziwiam !
    Kurcze 44 ŚWIETNY rozdział ! <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Niesamowity rozdział, ale smutny i wzruszający. ;(( Dobrze, że Laura i Christian przeżyli, ale oby wybudzili się ze śpiączki jak najszybciej! Andrew od początku wydawał mi się jakiś tajemniczy.. ;o
    Czekam na następny rozdział!:D

    OdpowiedzUsuń
  21. boże, boże, boże :c
    Nie mogę xd. Nadrobiłam wszystkie dodane rozdziały! Jest cudowne :)
    Rozdział bardzo mnie wzruszył, co oznacza, że bardzo dobrze piszesz i czytelnik dzięki temu może doskonale wczuć się w uczucia bohaterów. Chwali Ci się to :3
    Czekam na kolejny rozdział, i zapraszam do mnie:
    http://dziecinocy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Cii ... rozdział jak wszystkie zajebisty . Teraz czekam aż Laura się obudzi ze śpiączki i będzie znowu z Niallerem :)
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń